kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

artluk nr 1-2/2020

Hanna Kostołowska
STERYLNE CZASY ONLINE

Doczekaliśmy się czasów, które przepowiadali wizjonerzy science fiction, ale zdecydowanie szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Dziś przed komputerem pracujemy, odpoczywamy, uczymy się, czytamy, oglądamy, jemy, rozmawiamy, zwiedzamy…chodzimy do galerii i muzeów. Nasza wirtualna egzystencja przenika realną sferę życia. Tylko która rzeczywistość jest tak naprawdę dla nas prawdziwa? 

Sławomir Marzec wspomina w swojej książce, której recenzję odnajdą Państwo w tym numerze, o świecie „bezrzeczywistości”, czy może poszerzonej realności (przywołując Leva Manovicha). Artyści wychodzą naprzeciw obecnym problemom i swoje działania twórcze skupiają wokół tej niełatwej, klaustrofobicznej codzienności. Piszemy zatem o ciekawych odniesieniach do bieżącej sytuacji, przywołując działania Izabeli Chamczyk czy też projekt pracowni Chiary Lecchi zorganizowanej w lesie pt. „Clarulecis”. Odpowiedzią na coraz większy wpływ technologii i sztucznej inteligencji na nasze życie, a w konsekwencji stopniowe zatracenie umiejętności odczytywania emocji, jest Festiwal Myśli Cyfrowej – Cyfroteka 2020 w Łodzi oraz wystawa „Real Feelings. Emotion and Technology” w Bazylei, których relacje udostępniamy. Na przekór matematycznemu pragmatyzmowi wychodzi Chiharu Shiota, rozprawiając nad egzystencjalnym wymiarem cyfr w instalacji o wymownym tytule „Counting memories” ukazanej w Muzeum Śląskim w Katowicach.

Analizujemy także różne odcienie eco art, tzw. zielonego nurtu, który łączy w wieloraki sposób sztukę z naturą. Stąd recenzja wystawy „Courants verts – creation pour l'environement” w Espace Fonadation EDF w Paryżu oraz wywiad z jej kuratorem - Paulem Ardenne, a także wspomniany tekst o Chiarze Lecca. Piszemy o fotografii, akcentując prowokacyjną twórczość Nobuyoshi Arakiego oraz publikując osobistą relację Jerzego Olka i recenzję książki pt. „Nie tylko o fotografii”. 

W najnowszym numerze przeczytają Państwo o retrospektywie działalności słynnego duetu Christo et Jeanne-Claude w Centre Pompidou w Paryżu, o Europejskim Biennale Sztuki Współczesnej Manifesta13 w Marsylii oraz o wystawie „Drawing the city” w ramach Berlin Art Week. Wspominamy również o chińskiej sztuce współczesnej, przenosząc się do Włoch, aby skonfrontować się z prezentacją imponującej kolekcji Uly Sigga, oraz omawiając kampową twórczość Ye Funy.  

Zachęcamy do lektury najnowszego „Artluka”, która z pewnością pomoże oderwać się od niełatwej obecnie prozaiczności oraz nieustającej szarpaniny ideologicznej.  Zapewniamy inspirującą, artystyczną podróż za pośrednictwem słów i obrazów podanych przede wszystkim na papierze. Bądźmy trochę staroświeccy w tych wirtualnych i sterylnych czasach.   

Na okładce:
Ya-Lun Tao (Taiwan), „Wandering Ghost - Taling Tower (Wędrujący Duch - Wieża Tatlina)”, VR installation, 2020. Fot. archiwum autora

Marek S. Bochniarz
NARYSUJ MI TO MIASTO

Przytłoczony rozmachem ekspozycji, historyczną skalą i tematyczną rozpiętością „Drawing the City: Paper-based works 1945 to the present”, zastanawiałem się nad specyfiką tej wystawy z pogranicza muzealnictwa i alternatywnej turystyki. Czy za jej pomocą da się zrozumieć współczesną historię Berlina, złożoną tożsamość tego miasta, zmierzyć się z powojennymi traumami jego mieszkańców, a wreszcie - odbyć „spacer” po interlinkach spajających miejsca reprezentacyjne z bocznymi zaułkami metropolii? Pandemiczne rozwiązanie w postaci slotów czasowych, rejestracji i zabookowanych terminów wizyt na miesiąc czy dwa naprzód trochę odstraszały od tegorocznej edycji Berlin Art Week, a na ekspozycję w Berlinische Galerie zachodziłem wielokrotnie podczas pobytu w mieście, przyciągany jej dostępnością i sensualnymi przynętami.

Na wystawie mamy do czynienia z bardzo szerokim rozumieniem „prac na papierze” – i także samego „rysunku” – bliskich temu, w jak (tylko pozornie) paradoksalnych ramach sytuuje je choćby Jarosław Kozłowski na wystawie „Narysowane głową, pomyślane ołówkiem albo czymkolwiek” w poznańskim Archiwum Idei. Dają one obraz bezliku możliwości, jakimi dysponują artyści w zakresie wytwarzania wariantywnych projektów, map, szkiców osobnych pomysłów. Trochę pretensjonalnie brzmiąca „inwencja twórcza” sprawia, że „Drawing the City” pozwala odbyć podróże tematyczne w czasoprzestrzenie kilku różnych Berlinów. „Wystawa dla turystów” w kontekście sztuki brzmi zgoła deprecjonująco, choć prace zebrane przez kuratorkę faktycznie zaspokoją oczekiwania zwiedzających względem ilustracyjności zapowiedzianej w tytule ekspozycji. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej jej koncepcji, charakterowi składających się na nią sześciu „rozdziałów” – zauważymy, że Annelie Lutgens próbuje pogodzić sprzeczne potrzeby różnych typów galeryjnej publiczności.

Rozdział 1 – „Sen w ruinach” jest co prawda bardzo oczywistym, przytłaczającym i pozornie dość historycznym punktem wyjścia, lecz nucąc za Marlene Dietrich in den Ruinen von Berlin, trudno nie przeżyć silnych emocji. Od Thomasa Bayrle'a przejmiemy nadzieję na lepsze jutro i energię dzięki pracy „Kennedy w Berlinie”, oddającej ducha wizyty prezydenta, żywiołowość witających go tłumów. W tej części kuratorka próbuje sprawić, abyśmy zapomnieli o przyswojonych już widokach zniszczonego miasta, znanych nam z kronik, w celu identyfikacji z tragedią mieszkańców. Przykładem tego są brutalne, monumentalne w wyrazie rysunki Wernera Heldta.

„Drawing the City: Paper-based works 1945 to the present”, Berlinische Galerie, kuratorka: Annelie Lutgens, 14 sierpnia 2020 - 4 stycznia 2021

Fot.

1. Thomas Bayrle, „Kennedy in Berlin”, 1964, Farblithografie, 43,1 x 61 cm, © VG Bild-Kunst, Bonn 2020, Fot. Anja Elisabeth Witte, materiały prasowe Berlinische Galerie

2. Wolf Vostell, „Betonstuhl als Sprungschanze”, Blatt 4 aus dem 5-teiligen Zyklus „Berliner Stadtlandschaften“, 1976, Collage und Aquarell, 36 x 50 cm, © VG Bild-Kunst, Bonn 2020. Fot. Kai-Annett Becker, materiały prasowe Berlinische Galerie

Alexandra Hołownia
MANIFESTA 13
MARSYLIA 2020

Europejskie Biennale Sztuki Współczesnej Manifesta13 w Marsylii (28.08 -29.11 2020) jest jedyną z nielicznych imprez artystycznych na świecie, która odbyła się mimo globalnych restrykcji związanych z pandemią koronawirusa. Początkowo inaugurację zaplanowano na kwiecień 2020 roku. Niestety grasujący we Francji wirus spowodował, że biennale przełożono najpierw na czerwiec, a potem przesunięto na koniec sierpnia 2020 roku. Zrezygnowano też z oficjalnego otwarcia z udziałem publiczności. Przyjechałam do Marsylii, mimo ostrzeżeń Światowej Organizacji Zdrowia WHO, wpisującej Prowansję, jak i Marsylię, na listę obszarów szczególnie zagrożonych wirusem. Dnia 28 sierpnia uczestniczyłam w wernisażu prasowym Manifesta 13. Przybyli głównie francuscy dziennikarze. Wszyscy obowiązkowo musieli nosić maseczki oraz zachowywać między sobą odstęp jednego metra. Przedstawicieli mediów zaproszono do muzeum Grobet-Labadié, gdzie między starymi meblami, rękodziełem artystycznym i malarstwem usytuowano realizacje dziesięciu uczestników biennale. Moim zdaniem polityczno-socjalna wymowa tych współczesnych propozycji zupełnie nie pasowała do antykwarycznych wnętrz muzeum. Ale może kuratorom chodziło właśnie o zreformowanie muzealnego wystawiennictwa. Dlatego obok historycznych eksponatów przedstawili dzieła poruszające tematy aktualnych afer Marsylii. 

Jedną z ciekawszych prac zaprezentowanych w muzeum Grobet-Labadié był gruby metalowy łańcuch autorstwa kolektywu artystycznego Noailles Debout. Nawiązywał do wydarzenia z piątego listopada 2018 roku, kiedy to w śródziemnomorskiej metropolii przy ulicy Rue d'Aubagne Noailles zawaliły się dwa budynki mieszkalne, co spowodowało śmierć ośmiu osób. W obawie przed  rozpadem kolejnych domów w ciągu osiemnastu miesięcy ewakuowano około pięć tysięcy ludzi. Wielu z nich do tej pory nie znalazło nowego miejsca zamieszkania. Stowarzyszenie Noailles Debout z siedzibą w Marsylii zaprosiło obywateli z ulicy Rue d'Aubagne Noailles do wybrania  reprezentującego ich przedmiotu. Wszyscy zagłosowali za łańcuchem blokującym wejście do jednej z ewakuowanych kamienic. 

Fot.
Coco Velten, instalacja, Marsylia, Manifesta 13. Fot. A. Hołownia

Alicja Rekść
CHRISTO I JEANNE-CLAUDE MOST NAD ŻELAZNĄ KURTYNĄ

„Stałam się artystką tylko z miłości do Christo; (…) gdyby był dentystą, zapewne ja też leczyłabym zęby” – powtarzała w wywiadach Jeanne-Claude Marie Denat, partnerka Christo (wł. Christo Władimirow Jawaszew) – artystka, muza i organizatorka szalonych artystycznych interwencji, polegających na opakowywaniu rozmaitych zabytków i elementów przyrody. 

O tych dwojgu, gdyby czasy były bardziej poetyckie, komponowano by pieśni i pisano wiersze. Ona – córka De Gaulle’owskiego generała, on – imigrant, uciekinier z komunistycznej Bułgarii bez grosza przy duszy. Ich miłość, wzajemny szacunek i niespotykana energia twórcza przerodziły się w zupełnie innowacyjną, bardzo rozpoznawalną działalność artystyczną, balansującą na pograniczu instalacji, environment, rzeźby i performansu. 

To było przeznaczenie – podobnie jak w przypadku Mariny Abramović i Ulaya - Jeanne-Claude i Christo urodzili się tego samego dnia, podobno także o tej samej godzinie – 13 czerwca 1935 r. – on w Bułgarii, ona w Maroku. Gdy ich drogi się przecięły w 1958 roku młody Christo Jawaszew zarabiał w Paryżu jako portrecista. Przyjął zlecenie namalowania portretu Précildy de Guillebon, żony zasłużonego generała i dyrektora paryskiej Politechniki Jacquesa de Guillebon, a także matki młodej, dynamicznej Jeanne-Claude. To był mezalians. Na samym początku Jeanne-Claude próbowała posłuchać głosu rozsądku i choć Christo już zdążył zawrócić jej w głowie, wyszła za mąż za kandydata, który wydawał się być obiektywnie bardziej odpowiedni. Jednak prawdziwe uczucie zwyciężyło, a małżeństwo z rozsądku szybko odeszło w niepamięć. Ich wzajemna fascynacja była nienaruszalna. Trwali w symbiozie – realizowali kolejne, z pozoru nierealne pomysły - on zajmował się szkicami, ona troszczyła się o bardziej prozaiczne kwestie formalne. U szczytu kariery zarabiali wielkie pieniądze i szybko je wydawali, by choćby wynająć za trzy miliony dolarów fragment Central Parku do zrealizowania kolejnej interwencji. Sztuka była dla nich najwyższym sensem. 

Najpierw – w 2009 roku odeszła Jeanne-Claude; po jej śmierci Christo kontynuował artystyczne działania, zmarł nie doczekawszy ważnej wystawy w paryskim Centre Pompidou. Odszedł 31 maja 2020 roku, na dzień przed przeniesionym z uwagi na pandemię, wernisażem swojej retrospektywy. Podczas swojej wspólnej drogi Jeanne-Claude i Christo zrealizowali wiele epickich interwencji, z czego najbardziej spektakularne dotyczą opakowania niemieckiego Reichstagu, czy paryskiego mostu Pont Neuf – i to właśnie o paryskim działaniu opowiada głównie wystawa w Centre Pompidou.

Centre Pompidou, Paryż, „Christo et Jeanne-Claude – Paris!”, 01.06.2020 – 19.10.2020

Fot.
1.  Christo, „Empaquetage”, 1960
2. Christo, „The Pont-Neuf Wrapped”, (projet pour Paris), 1975
Fot. A. Rekść

Marek S. Bochniarz
ROZDRAŻNIENI, ATAKUJĄCY, ROZEDRGANI
PANDEMICZNY PERFORMANSE ONLINE, CZYLI ARTYSTY GRANAT ZACZEPNY

Izabela Chamczyk, która od piętnastu lat jest performerką, w czasie pandemii zrealizowała cztery performanse online, wykonywane na żywo w jej pracowni w Warszawie i prezentowane w formie transmisji w Internecie. Dostępne bezpłatnie, a skierowane do szerokiej publiczności w sieci pokazały, jak ta prowokacyjna artystka w kreatywny i oryginalny sposób potrafi dostosować swoją działalność artystyczną do sytuacji lockdownu i obostrzeń nowego reżimu sanitarnego.

To właśnie pandemia, towarzyszące jej społeczne lęki i teorie spiskowe stały się tematem tych działań. Zdaniem Chamczyk performans powinien oddziaływać na widza, wywołując w nim silne emocje – i stąd trzeba zwracać szczególną uwagę na reakcje odbiorców. Najnowsza aktywność artystki – przeniesiona do sieci – okazała się miernikiem wrażliwości widowni internetowej na sztukę performatywną i współczesną, a także na kulturę w sieci. Chamczyk samodzielnie zajęła się promocją swoich działań, na przykład umieszczając odnośniki do kolejnych performansów na różnych grupach na Faceboooku. W grupie „Kultura w kwarantannie”, zrzeszającej obecnie ponad 67 tys. członków, stała się obiektem ataku internautów. Ich uwagi przybierały formę nierzadko niewybrednych żartów i dość prymitywnych czy wulgarnych sądów. Artystka, choć ma na koncie kilka kontrowersyjnych działań (choćby pamiętny „Art atak”, czyli zamknięcie widzów we wrocławskiej galerii Arttrakt w 2010 roku) – jak sama przyznaje, zupełnie się nie spodziewała takich reakcji, a przynajmniej nie na tak dużą skalę.

Pierwszy z internetowych performansów pt. „Codzienność W Koronie” Izabela Chamczyk zrobiła 31 marca we współpracy z Galerią Entropia, w której początkowo miała się odbyć jej wystawa indywidualna, odwołana ostatecznie przez pandemię. Kolejne internetowe działania performatywne wykonała w formie trylogii „Codzienność”,  zrealizowanej w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Kultura w sieci”. Artystka współpracowała przy niej z różnymi galeriami sztuki w Polsce. Na cykl składają się: „Początek końca” (26 czerwca, Galeria Kronika), „Złoty środek” (29 lipca, Galeria lokal_30) i „Koniec końców” (28 sierpnia, Galeria BWA Wrocław).

Fot.
1-2. Izabela Chamczyk,  stop klatki z trzeciego performance online w cyklu „CODZIENNOŚĆ” pt. „Koniec końców”, współpraca galeria BWA, Wrocław, 2020
3. Izabela Chamczyk, stop klatki z Pierwszego performance online z cyklu „CODZIENNOŚĆ" pt. „Początek końca", współpraca galeria CSW Kronika, Bytom, 2020

Projekt zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.



ŚWIAT SIĘ NIE SKOŃCZY
Joanna Sitkowska rozmawia z Paulem Ardenne

Joanna  Sitkowska: Znajdujemy się na wystawie „Courants verts – creation pour l'environement (Zielone nurty - twórczość dla środowiska)”. Ekologia i liczne zagrożenia dla naszej planety, jakie stanowi dziś działalność człowieka, są tematem tego zbiorowego, międzynarodowego projektu w Espace Fonadation EDF w Paryżu, którego jest Pan kuratorem. Jakimi kryteriami posłużył się Pan, przystępując do wyboru artystów? Była to dbałość o różnorodność form i wypowiedzi artystycznych czy starał się Pan raczej zaprezentować jak najszerszy wachlarz zagadnień podejmowanych przez artystów?

Paul Ardenne: Wystawa jest owocem mojej książki, wydanej  w 2018 roku, zatytułowanej „Sztuka ekologiczna. Twórczość plastyczna i atropocen”, która spotkała się z szerokim oddźwiękiem jakiego się nie spodziewałem. Ku mojemu zdziwieniu okazało się bowiem, że pozycja tego typu nie została jeszcze nigdzie do tej pory opublikowana. A wydawałoby się, że relacje istniejące między sztukami plastycznymi i ochroną środowiska powinny niejako w naturalny sposób znaleźć odbicie w badaniach z dziedziny estetyki, historii sztuki i krytyki. Po opublikowaniu książki otrzymałem kilka propozycji zorganizowania wystaw o tej tematyce i aktualna prezentacja w Espace Fundacja EDF jest pierwszą ich konkretyzacją, rzekłbym na średnią skalę, bo zajmującą 450 m2 i przedstawiającą prace 25 artystów. Ale dużo obszerniejszy pokaz, obejmujący ponad setkę artystów, byłby oczywiście również możliwy. Stworzyłem nawet projekt biennale ECOLOGICA. Niestety dzisiejsza sytuacja nie pozwala na razie na jego realizację.

Obecna prezentacja podzielona jest na trzy rozdziały. W pierwszym, pod hasłem ostrzeżeń, znaleźli się artyści wysyłający sygnały alarmowe, ostrzegający nas przed nadchodzącą katastrofą. W drugim postanowiłem pokazać artystów kontekstualnych, których twórczość jest reakcją na określoną sytuację lub problematykę i którzy podejmują różne działania pod tym kątem, kierując się nieraz w stronę sztuki użytecznej (usful art). Natomiast dominantą trzeciej części jest ładunek poetycki dzieła, w którym wyobraźnia i marzenie odgrywają najistotniejszą rolę. Zaznaczmy tutaj, że mogą one być zarówno przekaźnikami idei dystopii, swoistej contra-utopii, collapsologie (czyli nieuchronnego upadku zachodniej cywilizacji) bądź solastalgii wiążącej się z głębokim niepokojem i tęsknotą za utraconym środowiskiem naturalnym, jak i wręcz przeciwnie - możemy napotkać tu prace obrazujące harmonię i powrót do ocalonej natury. 

Fot.
1.  Ackroyd & Harvey, „Stranded (Na mieliźnie)”,  2006, Sainsbury Cenre for Visual Arts 2013.
2. Khvay Samnang, „Rubber Man (Gumowy człowiek)”, Digital C-Print, 80 x 120 cm, 2014.
Fot. materiały prasowe wystawy „Courants verts –creation pour l'environement”

Bogusław Deptuła
„CHROMATY" GIERAGI ANDRZEJA

Najchętniej tworzy abstrakcyjne obrazy-reliefy i to wyróżnia jego sztukę od lat. Nie ma osobnego określenia dla twórcy reliefów, a właśnie Andrzejowi Gieradze by się ono przydało z uwagi na jego wieloletnią twórczą konsekwencję. 

Wielkie znaczenie w jego przypadku ma wykonawcza maestria i precyzja. Jego dzieła wyglądają właściwie jak „nieuczynione” ludzką ręką. A dzieje się tak dlatego, że artysta ten jest absolutnym perfekcjonistą, a jego prace dobitnie to pokazują. W swych twórczych poszukiwaniach zdaje się nawiązywać do twórczości wielkiego klasyka sztuki abstrakcyjnej w Polsce - Henryka Stażewskiego, który był mistrzem tej techniki. 

Andrzej Gieraga całe swoje życie związany jest z Łodzią. Ukończył tamtejszą akademię u takich mistrzów jak Roman Modzelewski i Antoni Starczewski, i był przez dziesiątki lat związany z tą uczelnią. Uznanie artyście przyniosły czarno-białe reliefy o nieoczywistych i niepokojących formach. Z czasem w jego sztuce pojawił się kolor traktowany z wielką subtelnością. W ostatnich latach barwy zyskały na znaczeniu i sile. Zazwyczaj rozbielone, urzekają swą miękkością i delikatnością. 

Zaczynał na początku lat 70. XX wieku, tworząc serię kontrastowych czarno-białych reliefów. Amorficzne formy wysuwały się z powierzchni obrazów. Niepodobne do niczego, nierozpoznawalne, miały w sobie coś z niepoznanego zagrożenia, bliżej nieokreślonego rodzaju. Do tego stopnia niewiadomego, że nie można było właściwie rozpoznać, czy chodzi o formy pochodzące ze świata zewnętrznego, czy wręcz przeciwnie - wyłącznie te o czysto artystycznym charakterze i rodowodzie. Gdy kilka lat później zostały zrealizowane już w zupełnie innej przestrzeni, w zupełnie innych barwnych tonach - beżów, brązów i przede wszystkim  złota (gdyż owe wypukłe formy zostały wszystkie wyzłocone) - ów niepokój zniknął zupełnie. Kompozycje te o zmienionym wyglądzie, przeniesione w przestrzeń publiczną, zamienione w supraporty, odmieniły swój charakter. Stały się po prostu niezwykle dekoracyjnymi, choć wciąż nieodmiennie intrygującymi, realizacjami przestrzennymi, o wielkiej indywidualnej sile i nieoczywistej estetyce. Czerń i biel dominowały w sztuce Gieragi niezmienne, aż po sam koniec lat 80. XX wieku. W pewnym momencie zaczęła dochodzić szarość, grafit, potem błękity, granaty, zieloności. Świat binarny zaczął się komplikować, wzbogacać, poszerzać. Obok tych, powiedzmy, nieśmiałych kolorów zaczęły również pojawiać się i te najmocniejsze jak czerwień. Jednak wyraźna zmiana i swoiste pęknięcie tamy, która dość długo trzymała w ryzach poszukiwania kolorystyczne łodzianina, nastąpiło ostatecznie w latach dwutysięcznych. Od tego czasu możemy mówić o „Chromatach”, jak pozwoliłem sobie nazwać tworzone w ostatnim czasie jego kompozycje. 

Fot.

1. Andrzej Gieraga, bez tytułu IV, akryl, płyta, 80 x 80 cm, 2020.

2. Andrzej Gieraga, „Formacja III a”, akryl, tektura, płyta, śr. 120 cm, 2014. 

Fot. archiwum autora

Hanna Kostołowska
UGOSZCZONA W LESIE – CHIARA LECCA I JEJ PROJEKT „CLARULECIS”

Pandemia ponownie dezorganizuje nasze życie wraz z pojawianiem się kolejnych, coraz bardziej rygorystycznych obostrzeń. Zamyka nas w domach, odcina od bezpośredniego kontaktu z kulturą i pogłębia uzależnienie od monitorów. Jak radzą sobie artyści w tych „ciekawych” czasach? Mimo demobilizujących warunków, kreują własne przestrzenie, by nie zaprzestać pracy twórczej. Właśnie z takimi ograniczeniami musiała również zmierzyć się włoska artystka, Chiara Lecca, sardynka z pochodzenia, urodzona i mieszkająca w Modiglianie (w regionie Emilia-Romania). Przybliżam nie bez powodu nazwy geograficzne, gdyż jej projekt pt. „Clarulecis” jest bezpośrednio z nimi związany. Otóż jego autorka zorganizowała własne atelier en plein air - zanurzone w lesie w Apeninach graniczącym z rodzinnym gospodarstwem rolnym. 

Wybór takiego miejsca na własną pracownię nie jest przypadkowy. Lecca, wychowana w bliskim kontakcie z przyrodą, nie mogła pozostać jej obojętna. W swojej twórczości regularnie czerpie z dobrodziejstw natury inspiracje, pomysły i motywy, a także materiały. Imponujące Apeniny, rozciągające się wzdłuż całego Półwyspu Apenińskiego, dostarczają mieszkańcom i przyjezdnym porywających widoków, przenoszą w krainę niemal mistyczną. Artystka analizuje właśnie tę nieoczywistą relację między człowiekiem a przyrodą, by zwrócić uwagę na niepokojący rozłam ze współczesną cywilizacją, odsuwającą coraz dalej sferę instynktowną na rzecz dominującej sfery racjonalnej. Wystarczy przypomnieć jej rzeźbiarskie, intrygujące martwe natury (tworzone sukcesywnie od 2007 roku), przełamujące podział na naturalność i sztuczność, w swej formie odwołujące się do XVII-wiecznego malarstwa holenderskiego. Podobne poszukiwania można odnaleźć w osobliwych działaniach szwedzkiego artysty Henrika Håkanssona, w których przyroda wkracza z impetem w świat zorganizowany przez ludzi. Twórczość artystki jest skoncentrowana głównie na rzeźbie i instalacjach, a także na fotografii i video. Zaprezentowała dotychczas swoje prace w wielu instytucjach, zarówno w rodzimych Włoszech, jak i w Europie (m. in. w Hiszpanii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Austrii, Norwegii). 

Projekt „Clarulecis” powstał właśnie w czasie lockdown’u, kiedy to Lecca została zmuszona porzucić dotychczasowe przygotowania do bieżących wystaw i zmienić formułę swojego procesu twórczego. Sama idea pojawiła się instynktownie, w wyniku potrzeby chwili. Z uwagą skupiła się w tym czasie na produkcji przedmiotów codziennego użytku, zamieniając je jednocześnie w medium artystyczne. 

Fot.
1. Chiara Lecca, projekt „Clarulecis”,  „Primitive Tshirt (Prymitywna koszulka)”, włosy, 2020. Fot. archiwum autorki
2. Chiara Lecca, projekt „Clarulecis”,  lipiec 2020. Fot. S. Frantini

Mirosław Rajkowski
FESTIWAL MYŚLI CYFROWEJ
CYFROTEKA 2020 ŁÓDŹ

CYFROTEKA 2020/Święto Myśli Cyfrowej - to unikalny, łódzki festiwal obejmujący performans, wystawę obiektów i sympozjum artystyczne, który zaprezentował najciekawsze i najnowsze przejawy „cyfrowości” autorstwa wybranych, polskich artystów. W tym roku zaproszono 60-ciu artystów z różnych dziedzin sztuki digitalnej, używających rozmaitych mediów, które łączy szeroko pojęta „cyfrowość” tj. artystyczna wypowiedź w jakkolwiek sposób odnosząca się do cyfry, liczby oraz współczesnej cyfrowej epoki, w której maszyna licząca zdominowała i określiła styl naszego życia. Liczba w sztuce ma swoje miejsce niemalże od samych jej początków m.in. starożytni artyści wykorzystywali proporcje liczbowe w procesie kształtowania idealnej formy, a symbolikę liczby w kształtowaniu treści dzieła.

Najciekawszym działem festiwalu były performansy zaprezentowane w galerii OFF Piotrowska. Główną siłą tego gatunki sztuki jest to, że wykorzystuje fizyczność artysty jako fundamentalny środek wypowiedzi. Fizyczna obecność performera oraz widza podczas aktu twórczego sprawia, że siła doznań estetycznych jest niezwykle intensywna i głęboko penetruje ich wielopoziomową i wielowymiarową sferę intelektualno-emocjonalną. 

Fot.
Marek Rogulski, „Smuga liczeń”, performance, 2020. Fot. © A. Dudek-Dürer 


INTRO
5 Sterylne czasy online
Hania Kostołowska

KORESPONDENCJE
6 Manifesta 13
Marsylia 2020



10 Christo i Jeanne-Claude
Most nad żelazną kurtyną
Alicja Rekść


14 Uli Sigg i kwitnące wiatraki
Dobrosława Nowak


18 Narysuj mi to miasto
Marek S. Bochniarz


20 Zielony nurt
Joanna Sitkowska

INTERVIEW
22 Świat się nie skończy
Joanna Sitkowska
rozmawia z Paulem Ardenne

KONTEKSTY
26 Rozdrażnieni, atakujący, rozedrgani
Pandemiczny performanse online
czyli artysty granat zaczepny
Marek S. Bochniarz


30 Współczesne Vanitas
Instalacje Ye Funa
Magdalena Furmanik-Kowalska

OPCJE
 34 „Chromaty” Gieragi Andrzeja
Bogusław Deptuła

MEDIA SZTUKI
40 Festiwal myśli cyfrowej
CYFROTEKA 2020 Łódź
Mirosław Rajkowski


48 „I am not going to cry for humans?”
Sztuczna inteligencja – zbiorowy autyzm
Daria Kołacka

ARTYŚCI
52 Malarskie pogranicze Węgłowskiego
Zbigniew Taranienko

RELACJE
58 Wobec rzeczywistości
O wystawach Pawła Dunala oraz Ignacego Skwarcana
w Galerii XX1
Agnieszka Maria Wasieczko


64 W nieskończoność
Zuzanna Sokołowska


67 O nieuchronności przemijania
Na marginesie wystawy Araki/Tsujimura
Magdalena Durda-Dmitruk

GALERIA
69 Obrazki z czasu zarazy

PRZESTRZENIE SZTUKI
70 Ugoszczona w lesie – Chiara Lecca i jej projekt „Clarulecis”
Hanna Kostołowska


72 Z kluczem
Jerzy Olek

PREZENTACJE
76 Międzynarodowe Sympozjum Sztuki - Było, jest i będzie
PIĘKNE CZASY
Z Magdaleną Grzybowską
rozmawia Kama Wróbel


80 7. MEDIATIONS BIENNALE
Horyzont zdarzeń 2020
Tomasz Wendland

KONTRAPUNKT
86 Cenzorzy bez cenzury, czyli… Brońmy cenzury!
Sławomir Marzec

PROMOCJE
89 O „Nie tylko o fotografii”
Marcin Giżycki


89 Spierajmy się o sztukę!
„Zabobony sztuki najnowszej” Sławomira Marca
Hanna Kostołowska