kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Dominik Lejman, „Płot”, wystawa w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu, 2017. Fot. J. Kasprzycki
POLSKA GOŚCINNOŚĆ

Piotr Wełmiński

Po okresie euforii po włączeniu Polski do Unii Europejskiej nastał czas refleksji. Naszym marzeniem było żyć w świecie wolnym od uprzedzeń, ale z czasem przekonaliśmy się, że to nie jest takie proste. Dzisiaj można zaobserwować niepokojące zjawiska i nieprzewidywane wcześniej reakcje. Nie chcemy przybyszy, a szczególnie z innych kultur. Nawet wbrew chrześcijańskim zasadom współczucia i niesienia pomocy potrzebującym większość naszego społeczeństwa przeciwstawia się sprowadzeniu uchodźców z obszarów ogarniętych wojną. A co na to nasze elity?

Polskie środowisko artystyczne uważa się za otwarte na sztukę europejską i tolerancyjne wobec „obcych”. Tego rodzaju zapewnienia dotyczyły przede wszystkim mainstreamu - wiodącego środowiska proeuropejskiego. Uczestniczy on od wielu lat w programach (przeważnie dotowanych przez UE) propagujących kulturę otwartą na różne odmienności i chciałby być postrzegany jako orędownik tolerancji. Ale czy jest to prawda? Sprzyjające warunki od początku lat 90., a przede wszystkim od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej, gdy wartkim strumieniem zaczęły napływać fundusze strukturalne, wydawało się, że już jesteśmy częścią Europy. Z dofinansowań europejskich budowaliśmy instytucje kultury w iście światowym stylu, ale otwarcie to jednak okazało się złudzeniem, bo mentalnie jesteśmy zamknięci w getcie własnych ksenofobii i postkomunistycznych nawyków. Z perspektywy czasu okazuje się, że zakres deklaracji o otwartości naszych elit był jednostronny. Dotyczył bardziej eksportu swoich przedstawicieli niż przyjmowanie kogoś z zewnątrz. Wielu naszych rodaków obejmowało stanowiska kuratorów w europejskich instytucjach. Nie będziemy wymieniać nazwisk osób, które otrzymały intratne posady poza Polską. Na ile się tam sprawdziły? Różnie bywało, choćby z Biennale Berlińskim w 2012 roku, które stało się przykładem jak można taką ważną imprezę zepsuć, a i oceny tegorocznego Dokumenta są różne.

Jak to się stało, że w Polsce na dzień dzisiejszy nie ma żadnej osoby spoza kraju, która piastowałaby stanowisko kierownicze w placówce prezentującej sztukę współczesną? Gdy pojawiły się takie osoby, zostały w sposób typowo polski „wyeliminowane”. W latach 2010-2014 były dwie: Dobrila Denegri i Fabio Cavallucci. Pomińmy osobę Dobrili Denegrii, która znalazła się w przesądzającym o niepowodzeniu układzie małomiasteczkowej mentalności toruńskiej prowincji. Natomiast angaż Fabio Cavallucciego jako dyrektora CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie jest dobrym przykładem ilustrującym tezę o nieprzystosowaniu Polski do bycia w Europie. Niewybredne nagonki wcale nie pochodziły z głoszącej poglądy nacjonalistyczne, konserwatywnej części środowiska artystycznego, ale właśnie z „postępowych”, mainstreamowych grup wspieranych przez wiodące warszawskie pisma o sztuce[1]. Ataki pracowników instytucji, niechcących podporządkować się „obcemu”, przybierały kuriozalne formy, a i trudno tu mówić o polskiej gościnności. Jakie stały za tym przyczyny?

Przyjęcie kandydatury Cavalluciego na to stanowisko było pozytywne, wręcz entuzjastyczne. Nie przewidziano jednak, że górę wezmą nasze narodowe cechy - wrogość wobec cudzoziemców. Zaczęto wytykać różnice kulturowe, zamiłowanie do bałaganu i gorący temperament. http://magazynszum.pl/krytyka/csw-zamek-ujazdowski-tak-dalej-funkcjonowac-nie-moze  Ale czy tak różnimy się od Włochów? Jak zajdzie potrzeba, stereotypy naszych ocen wobec „innych” przybierają ksenofobiczne cechy. Przyczyn takiego stanu rzeczy trzeba szukać w przeszłości. Zamek Ujazdowski zaczynał funkcjonować jeszcze w Polsce Ludowej. Jego pracownicy pamiętali czasy, gdy nie pracowało się zbyt intensywnie. To właśnie stare peerelowskie nawyki spowodowały taką niechęć do przybysza z Zachodu, gdzie zupełnie inaczej wykonuje się swoje obowiązki, nawet w instytucjach kultury. Ta sama postkomunistyczna mentalność „przodowników pracy socjalistycznej” wypchnęła z Muzeum Narodowego w Warszawie prof. Piotra Piotrowskiego – o ironio historii - orędownika poglądów lewicowych i sztuki krytycznej. To nie idea „muzeum krytycznego” stała się przyczyną jego odejścia, ale nieumiejętność załogi Muzeum podporządkowania się regułom pracy w innym już systemie niż socjalistyczny. Skostniała mentalność prosto z Peerelu jest problemem dla przyjmowania nowych idei, a przede wszystkim podporządkowania się osobowościom o innej niż nasza wrażliwości. Do tego dochodzi nasz rodzimy szowinizm, nietolerancja i mamy to, co mamy, czyli „skumbrie w tomacie”. Może dla mainstreamu zachowanie czystości narodowej w sztuce polskiej jest priorytetem? Nic wspólnego z tym zjawiskiem nie ma dzisiejsza sytuacja polityczna w naszym kraju. W partii rządzącej naturalną jest narodowa „czkawka”. Jest to ich program i sami się do tego przyznają. Obłudą „postępowego” mainstreamu jest szafowanie ideami otwartości i tolerancji, a w rzeczywistości działalność wręcz odwrotna i to dla swoich partykularnych celów. Dotyczy to elit, a co w takim razie można powiedzieć o przeciętnym obywatelu, który nie chce przyjmowania uchodźców do Polski? Wtedy elity dla „pokazu” piętnują te zachowania. Czy nie jest to hipokryzja?

Czy zmieni się ta sytuacja, jak starsi pracownicy tych instytucji odejdą na emeryturę? Nie! Tworzą się nowe „kadry” oportunistów. Ten zwyrodniały postkomunistyczny system jest zbyt skostniały, a powiązania mainstreamu z galeriami prywatnymi i urzędnikami nie dopuszczają do jakichkolwiek zmian. Żyjemy w zamkniętym kręgu fobii i przyzwyczajeń z minionej epoki. Zaklejamy usta taśmą tym, którzy myślą inaczej i otaczamy się płotem z uprzedzeń. Tak jak Dominik Lejman „zabandażował” galerię Arsenał w Poznaniu „medialną” siatką drucianą, wyznaczając przestrzeń dla miałkiej sztuki dzisiejszego akademizmu, ale i tworząc niepokojący obraz naszej mentalności. Czy nie jest to wspaniała metafora współczesnej wersji „polskiej gościnności”?

 

 


[1] http://www.dwutygodnik.com/artykul/4924-cavallucci-musi-zostac.html/

http://magazynszum.pl/krytyka/csw-zamek-ujazdowski-tak-dalej-funkcjonowac-nie-moze

powrót