kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Diana Lelonek, różne gatunki mchów i roślin na opakowaniu polietylenowym, fotografia obiektu znalezionego, z cyklu:
CO WIEMY O SZTUCE,
A CO NAM SIĘ TYLKO WYDAJE?
PYTA „ARSENAŁ”

Sebastian Kochaniec

Ironia (i jej pochodne) to klucz do interpretacji tego, co skupieni pod kuratorskim przewodnictwem Moniki Szewczyk artyści prezentują na najnowszej wystawie w białostockim Arsenale. Potwierdza to prowokacyjny tytuł ekspozycji – „Jest tak, jak się państwu wydaje”. Stwierdzenie to, mając na uwadze efemeryczny i hermetyczny świat sztuki współczesnej, gwarantuje jedno – jest zupełnie inaczej niż się „Państwu” wydaje. Jeśli kogoś argumentacja ta nie przekonuje, pragnę jedynie zauważyć, iż to, co tu przeczyta, to sądy, które są jedynie tym, co autorowi się wydaje na temat tego, co komuś wydaje się tym, o czym innym wydaje się, że… – na koniec i tak powróci problem statusu i wartości dzieła sztuki, dyskusja zacznie się od nowa i trwa(ma)ć będzie bez końca. Świadczy to o tym, iż powracającą konkluzją wszelkich dyskusji na temat sztuki jest jedynie kolejne mnożenie rodzących się wobec niej wątpliwości, a tych najnowsza eskpozycja w Białymstoku dostarcza całkiem pokaźną dawkę.

Objawiają się one zarówno w założeniach ideologicznych ekspozycji, jak i w ich realizacji. Choć w tym drugim przypadku należałoby raczej mówić o braku konsekwencji, który prowadzi do tego, że zapowiadająca się obiecująco wystawa pozostawia jednak pewien niedosyt. Niestety, nie jest więc tak, jak mi się wydaje…

To, co proponuje Arsenał to typowa zbiorówka spod znaku „lego art”; metaforą tą posługuję się już od jakiegoś czasu i doskonale sprawdza się ona w analizie tego typu ekspozycji. Aranżując wystawę kurator stawia pewien problem natury ideologicznej. Najlepiej sprawdzają się barwione intelektualizmem problemy społeczno-polityczno-kulturowe; dobrze też jeśli pojawi się gdzieś słowo „dyskurs”, gdyż przynajmniej semantycznie podnosi rangę całości. Chodzi więc o sporządzenie swoistej instrukcji, wedle której jesteśmy w stanie z poszczególnych elementów stworzyć „spójną” – przynajmniej w założeniu –  całość.

 

Filozoficzne raczkowanie w oparciu o wyświechtane motywy

Do wystawy „Jest tak, jak się Państwu wydaje” Monika Szewczyk zaprosiła dziesięciu artystów, przed którymi postawiła problem „nowego spojrzenia na nieprzystawalność naszych wyobrażeń o rzeczywistości do niej samej”. Wobec tego Wojciech Bąkowski, Alicja Bielawska, Piotr Bosacki, Paweł Bownik, Diana Leonek, Piotr Łakomy, Gizela Mickiewicz, Witek Orski, Janek Simon i Iza Tarasewicz w zaprezentowanych przez siebie pracach starają się ukazać to, co jest „naprawdę” i dokonać redefinicji naszych nastawień i wyobrażeń wobec rzeczywistości. Brzmi to niezwykle intrygująco, ale i na samej intrydze się kończy. Artyści kompletnie nie radzą sobie z postawionym przed nimi zadaniem. W budowanej przez część zaprezentowanych prac narracji dominuje przeintelektualizowanie, płytkość metafory i sentymentalizm.

Tak jest w przypadku obiektu „Kameleona” Piotra Łakomego.  Solidny kawałek złomu, legitymizowany w przestrzeni galerii jako uwalniający ukryte w jego naturalnym środowisku (złomowisko) znaczenia obiekt rzeźbiarski, to nie tyle praca przeintelektualizowana, co odnosząca się do zupełnie innej problematyki. Praca prowadzi ironiczną grę z odbiorcą i ze stereotypami na temat sztuki współczesnej itd. (to ciągłe podważanie statusu medium staje się już nudne), ale nie ma nic wspólnego z nowym spojrzeniem na nieprzystawalność naszego wyobrażenia rzeczywistości, a tym bardziej zbliżenia nas do jakiejkolwiek prawdy na jej temat. Tłumaczenie jego obecności na tej wystawie jako opisu kondycji współczesnego człowieka i nadprodukcji tworzonych przez niego towarów itp., to wręcz godny wstydu truizm.  Performatywna rzeźba „Upadek przed upadkiem” Gizeli Mickiewicz trąci sentymentalizmem, a w kontekście założeń wystawy stanowi absurd, którego legitymizowanie „rzuceniem wyzwania tradycyjnemu modelowi ekspozycji obiektu” jest co najmniej niepoważne. Fotografia „Rewers” Bownika, przedstawiająca odwróconą kurtkę marszałka Piłsudskiego, to też bardziej ikonograficzna gra ze współczesną ikonosferą i wyobraźnią historyczną niż sposób kształtowania rzeczywistości. Jedynie praca Bosackiego i wyeksponowane przez Leonek obiekty wydają się przynajmniej zbliżać do ambicji kuratorskich założeń.

Animacja pierwszego to nie tyle próba przyjrzenia się samym mechanizmom postrzegania, ale przede wszystkim poetycka i ironiczna, przedstawiona prostymi środkami opowieść o sprawach filozoficzno-egzystencjalnych. Wyeksponowane przez Dianę Leonek obiekty to z kolei mocno zmetaforyzowana, ale trafna praca obnażająca relację pomiędzy dwiema fundamentalnymi figurami kształtującymi nasze wyobrażenia o rzeczywistości – światem natury i kultury, kolejno reprezentowanymi przez śmieci (twory kultury) w postaci układów złożonych z odpadków twórczej myśli ludzkiej i z porastających je (i tym samym adaptujących) mchów, skrzepów itp. Praca Diany Leonek obnaża także słabości zaprezentowanej w Arsenale ekspozycji. Jednocześnie tłumaczy dlaczego mimo intrygującego pomysłu, ciekawych i ambitnych założeń kuratorskich wystawa „Jest tak, jak się Państwu wydaje” pozostawia duży niedosyt.

Kuratorka odwołuje się do działu filozofii jakim jest teoria poznania i zwraca uwagę na to, że choć myślimy o rzeczywistości jako czymś obiektywnym, to odbieramy ją subiektywnie, co nie czyni z niej spójnej obiektywnej wartości. Swoje spostrzeżenia ogranicza jednak wyłącznie do wrażeń, a nie naukowo-pojęciowej, empirycznej analizy. Tym samym, o czym już jednak nie wspomina, odnosi się do poznania zmysłowego, tj. estetycznego, a sztuka stanowi właśnie taki rodzaj poznania.  Jest więc swoistym sposobem myślenia o rzeczywistości wspartym na akcie wyeksponowania fragmentu rzeczywistości i jego intensyfikacji. Nie prowadzi jednak do klasyfikacji danych zmysłowych, ale kształtuje z nich formy ukryte pod zewnętrzną powierzchnią rzeczywistości; formy te nie są jednak abstrakcyjne (nie dadzą się np. przełożyć na język), ale zmysłowo-intuicyjne (wrażeniowe). Dlatego też, jeśli sztuka ma być sposobem myślenia o rzeczywistości, symboliczną interpretacją świata to artysta musi poprzez medium intuicyjnie uchwycić dwoistość rzeczywistości: natury i ludzkiego życia, proponując jednocześnie ich nową interpretację, ale jedynie w zakresie intuicji a nie terminologii i pojęć; w formie zmysłowej a nie abstrakcyjnego znaku. Tak czyni Diana Leonek, która dwoma figurami zmysłowymi, odpowiadającymi naturze i kulturze, wytwarza w umyśle odbiorcy intuicyjną refleksję nad tym, czym obecnie jest rzeczywistość. Odpowiedź brzmi – rzeczywistość to nieustanna próba zaanektowania przez to, co kulturowe tego, co naturalne.

Wobec tego, kuratorka wystawy, skupiając się wyłącznie na kwestii wrażeń doznawanych wobec wyobrażeń o rzeczywistości i chcąc uczynić ze sztuki medium redefiniujące te wyobrażenia, gubi się w nawarstwiającej się problematyzacji zagadnienia i w konsekwencji przeczy sama sobie. Potwierdza to pisząc, że sztuka może być narzędziem komunikacji pomiędzy różnorodnością widzenia rzeczywistości, z czego wynika, że stanowić może płaszczyznę obiektywizacji. Chwilę później zauważa jednak, że sztuka niejednokrotnie czyni obraz rzeczywistości jeszcze bardziej niejednoznacznym. Chcąc ratować się z opresji przerzuca ciężar interpretacyjny na zagadnienie statusu i wartości dzieła sztuki, o czym świadczy większość z zaprezentowanych na ekspozycji dzieł.

 

Sztuka to nie to, co się Państwu wydaje

Choć tematycznym obszarem wystawy jest nieprzystawalność naszych wyobrażeń o rzeczywistości do niej samej, to walor interpretacyjny został wyraźnie przeniesiony na zagadnienie statusu dzieła sztuki współczesnej. I choć budzi to pewnego rodzaju poznawczy dysonans dla odbioru całości ekspozycji, to bezapelacyjnie stanowić może, co prawda rezerwowy, ale najciekawszy jej aspekt.

Wystawa „Jest tak, jak się Państwu wydaje” jest w tym kontekście próbą dialektycznego dialogu instytucjonalnej przestrzeni sztuki, legitymizującej status prezentowanych tam obiektów, z potocznym ich wyobrażeniem. Tworzy się tu swoista, ironiczna gra pomiędzy światem sztuki, który nieustannie pragnie przesuwać granice naszych wyobrażeń na swój temat. Monika Szewczyk w groteskowy sposób prowokuje tym samym odbiorców do intelektualno-imaginacyjnej konfrontacji. Informuje, że na wystawie odbiorca zobaczy to, czego zapewne po sztuce współczesnej może się spodziewać; co mu się wydaje. Z drugiej jednak strony, jako reprezentantka świata sztuki zapewnia, że zaprezentowane prace nie są tym, czym wydają się być. Tym samym przygotowana i zaaranżowana przestrzeń galerii staje się symbolicznym polem percepcji, częścią artystycznego działania, w którym to, co potocznie uważane za codzienne składniki naszej codzienności uwalnia nowe znaczenia. W takim oto założeniu znajdą swoje uzasadnienie prace Łakomego, Bielawskiej, Mickiewicz i innych. Jest to założenie bardzo trafne i ciekawe. Rodzi jednak pewną wątpliwość. Mianowicie, czy od występu pierwszej awangardy nadal palącym problemem jest uświadamianie odbiorcom niejednorodnego statusu dzieła sztuki? Większość z wyeksponowanych dzieł legitymizowana jest stwierdzeniem, iż redefiniuje rozumienie tradycyjnych mediów sztuki lub nawiązuje ironiczną grę z odbiorcą. Hasła te, zaczerpnięte z przebrzmiałego już słownika sztuki współczesnej, dla doświadczonego odbiorcy mogą wydać się po prostu nudne i tendencyjne.

Na szczęście jesteśmy w Białymstoku, gdzie o doświadczonego odbiorcę sztuki trudno, a słowo galeria intuicyjnie przywołuje w wyobraźni gmachy centr handlowych. Arsenał jednak dba o swoją zaufaną publikę i skrupulatnie stara się poszerzać jej horyzonty, czego doskonałym przykładem jest prezentowana tam ekspozycja. Być może zbyt deskryptywna i autotematyczna w swoim charakterze, ale intrygująco sproblematyzowana (szczególnie w przypadku motywu sztuki o sztuce). Czy tak jest w rzeczywistości? – tak mi się przynajmniej wydaje, a Państwu?

powrót