kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Grzegorz Rogala, „Ich dwoje” wideoinstalacja. Fot. Archiwum autora
Grzegorz Rogala, „Noc Kairu”. Fot. Archiwum autora
Joanna Krzysztoń, „Pod powiekami”. Fot. Archiwum autorki
ROZSYPANE KROPLE CZASU

Jacek Kasprzycki / Tamara Sorbian

,,Przez wiele lat każde z nas podążało swoją indywidualną drogą – ja malarską, a Grzegorz filmową. W życiu prywatnym jesteśmy małżeństwem i tak się szczęśliwie ostatnio złożyło, że nasze drogi twórcze wyraźnie się zeszły” - pisze Joanna Krzysztoń.

Malarstwo jak wiemy od dawna, to klasyczne, „tradycyjne” (piszę w cudzysłowie, bo być może takowe już nie istnieje) jest UTRWALENIEM chwili pozornie na zawsze. Film - z początku - kinematograficzny, obecnie „cyfrowy” to zarejestrowanie TRWANIA chwili w czasie. Tak – rzeczywistej jak i wirtualnej. A może nawet – jak dowodzą tego prace Grzegorza Rogali - chwili - znajdującej się w innej rzeczywistości. Joanna i Grzegorz jedynie z pozoru pochodzą z innych artystycznie światów, niemniej, jak pokazuje wyraźnie radomska wystawa podejmują te same problemy.

„Konsekwentnie bronię malarstwa, ale wieszanie obrazów dla zapełniania ścian galeryjnych przestało mi wystarczać. Traktuję pokazywanie malarstwa jak instalację, w której pojawia się wartość dodana w postaci światła projektorów” - twierdzi Joanna. Jak większość malarzy przeszła ona przez fascynację tradycyjnie pojmowanym warsztatem, technologią prawosławnej ikony, konwencji obrazowania sztuki wynikłej z filozofii zen oraz jej przeniesienia na grunt bogatej historycznie europejskiej tradycji od średniowiecza do zmierzchu modernizmu. Lecz nie tylko malarska forma, ale i tradycja opowiadania historii przez malarską statykę trwania zawsze była jej fascynacją. W pokazywanej w „Elektrowni” instalacji „Przeszczep twarzy” miesza się rzeczywistość malarskiego światła subtraktywnego stworzonego farbą, odbitego, ze światłem addytywnym RGB wytworzonym przez pulsujące światło projektora wideo. Nie wiemy czy to kadry z rejestracji operacji chirurgicznej czy z filmu s-f Johna Woo „Bez twarzy” w którym Travolta i Cage zamieniają się powłokami swych fizys... A może to tylko zobrazowany senny koszmar? Obok widzimy klasycznie opowiedzianą przy pomocy statycznych malarskich kadrów figuratywną „Czerwoną Koszulę.” Z pozoru banalną (może tragiczną?) - tajemniczą historię enigmatycznego zdarzenia.

W monochromatycznym malarskim cyklu „Pod powiekami” Joanna ukazuje nam to wielu z nas doświadcza po zamknięciu oczu. „Szkice” (będące częścią tego cyklu) to obrazy z pozoru abstrakcyjne, przedstawiające to co sobie w danej chwili wyobrazimy: swoiste zespolenie natury z kulturą, realności ze sztucznością, wreszcie tego co zwierzęce i podświadome z tym co sztucznie wykalkulowane. To jak z obserwacją chmur: każdy widzi co innego: twarz, głowę konia, zwierzę, roślinę, religijny symbol. Po drugiej stronie sali ekspozycyjnej koresponduje ze „Szkicami” praca Grzegorza „Zasłony”, gdzie rejestracja ruchomych cieni za oknem tworzy rzeczywistość iście platońską.

* * *

Grzegorz Rogala to sukcesor twórców kinematografu, Georges'a Meliesa i Emile Reynauda, Edisona, La Prince'a, Dicksona, Szczepanika, a przede wszystkim Kazimierza Prószyńskiego wynalazcy obturatora i aeroskopu, bez którego nie powstałby „Lot na Księżyc” Meliesa, „Napoleon” Gance'a ani w końcu „Avatar” Camerona. Grzegorz poszerza realność iluzji na miarę wieku XXI. Tworzy światy realne przy pomocy jedynie światła i cienia. Grzegorz jak i Joanna nie powołują do życia złudzeń rzeczywistości dla zabawy i prestidigitatorstwa. Są iluzjonistami - w centrum swych zainteresowań stawiając zawsze człowieka. Konkretnie: ludzką postać. Doskonale wiedzą, iż ekspresja rzeczywistości jest tak samo złudna jak siła wyrazu elektronicznego i cyfrowego, jej widoku (czy powidoku).

„Głównie napędza mnie jest lenistwo i ciekawość” twierdzi Grzegorz w jednym z wywiadów. To z pozoru cyniczne stwierdzenie jest metaforą cywilizacji, a twórczości artystycznej w szczególności. Lenistwo warunkuje wynalazczość, a ciekawość odsłanianie ukrytych aspektów rzeczywistości, i jej wirtualnej ułudy. Sztuka rejestruje rzeczywistość, pomaga nam ją poznać, staje się samozwańczym demiurgiem oraz stwarza nadrzeczywistość. Balansuje dosłownie pomiędzy światłem, a cieniem jak w realizacjach; „Facet z latarką” u Joanny, czy u Grzegorza w „Mojej pamięci analogowej” gdzie dawne aparaty „na taśmę” światłoczułą pełnią rolę projektorów zatrzymanej na ułamki sekund rzeczywistości, tak z przeszłości artysty, jak i widza (każdy może użyć swego dawnego zdjęcia jako - bez mała - pamięci „zbiorowej”). W „Światłomroku”: realizacji wspólnej, widoki cienia - światła namalowanego i cienia - światła zarejestrowanego nasuwają od razu skojarzenia z fenomenem platońskiej jaskini. Nie ma granicy pomiędzy rzeczywistością malarską i ułudą obrazu wideo. Obie nakładają się na siebie, przenikają i uzupełniają. Jak stwierdza Grzegorz „Takie połączenia graniczne pomiędzy malarstwem, wideo, fotografią czy filmem są najciekawsze i zaskakujące”. Rzeczywiście: film którego stopklatki byłyby nieskończenie długo (co to właściwie oznacza: nieskończenie?) eksponowane, staje się fotografią. Rejestracja całego procesu malowania obrazu olejnego (załóżmy: z jednego punktu widzenia) staje się narracją stricte filmową. Fascynujący jest też temat doświadczanej przez nas czerni, której właściwie nie ma. Dostrzegamy jedynie jej wrażenia. Światło istnieje, czy odbite, czy projekcyjne, ale nawet czerń projektorowa nie jest do końca czernią, co uwidacznia właśnie „Światłomrok”.

* * *

„Tematycznie wystawa porusza wiele wątków: od instalacji, w których centrum zainteresowania jest człowiek i jego relacje, poprzez prace poświęcone światłu i żywiołom, aż po przedstawienia abstrakcyjne” - mówi Joanna. Te trzy żywioły to  oczywiście: Ogień, Woda i Powietrze. W pierwszej instalacji cyklu słyszymy i widzimy trójwymiarowy wirtualny „ogień”, zjawisko zawsze fascynujące człowieka od prapoczątków istnienia ludzkości. Ten żywioł do dzisiaj jest niepokonywalny, ale też bez niego nie istniałaby ani cywilizacja, ani kultura. Jest niszczący, a zarazem użyteczny. Jest pierwszym „teleekranem” (czy kinem). Pradawne plemiona godzinami wpatrywały się w ognisko i zawsze ono, w każdej milisekundzie miało inny kształt. Ze swej strony mogę dodać, iż sfilmowany ogień, gdy z rejestracji osunąć poszczególne klatki, czy zamienić je miejscami animuje się prawidłowo, w przeciwieństwie do wodospadu czy padającego deszczu mającego swój naturalny kierunek ruchu. Europejskie pojęcie żywiołu powstało w starożytności i zostało przejęte przez filozofię średniowiecza. Pierwsi filozofowie wyznawali zasadę (Arché) leżąca u podstaw całej doświadczanej przez nas rzeczywistości. Co od samej istoty tej zasady narastały spory: Tales z Miletu widział ją w wodzie, Anaksymenes w powietrzu Anaksymander w bezkresie (apeiron), natomiast Heraklit (właśnie) w ogniu. W interaktywnej instalacji „Woda” wirtualny deszcz pada na stającego pod wirtualnym „prysznicem” widza i słyszymy szum wody. Nasze reakcje powodują zmianę intensywności działania żywiołu, czego niestety nie mamy szans doświadczyć poza galerią. W realizacji „Powietrze” interaktywny uczestnik instalacji wprowadza w ruch lżejsze od powietrza piórko nie wiedząc do końca: czy to matematyczny algorytm kieruje ruchami przedmiotu czy to wynik wolnej woli intruza - człowieka. Joanna podkreśla, iż jej małżonek i artystyczny partner „...jest człowiekiem eksperymentu, nowych wyzwań, ale też (a może przede wszystkim) nowych technologii...”. Niemniej ze swej strony powinienem dodać, że Grzegorz nie tyle szuka, a znajduje, nie tyle zadaje pytania, co jest domeną większości artystów (i może słusznie ?), ale stara się udzielać odpowiedzi. Niedaleko sali z „Przeszczepem Twarzy” i wspomnianą już „Czerwoną Koszulą” znajduje się wcześniej już pokazywane w kilku galeriach „Przejście” Grzegorza Rogali. Na pociętych foliach widzimy wizerunki ludzi oczekujących na „zielone światło” przy Placu Krasińskich w Warszawie. Stojąc – pozornie bezczynnie – osoby zamierają w bezruchu, lecz my przechodząc obok nich ożywiamy je. Przejście dla pieszych w mieście to metafora fenomenu: TERAZ. Przedtem dążyliśmy do celu. Potem być może go osiągniemy. Oczekując jesteśmy „zawieszeni”, ale nie bezczynni.

* * *

W tryptyku lentikularnym „Przechodnie” stara technika druku soczewkowego powiększona do rozmiarów naturalnego obrazu osoby ludzkiej powoduje zatarcie się granicy pomiędzy filmem i fotografią. To jarmarczna sztuczka przeniesiona do galerii sztuki. Grzegorz Rogala odwołuje się do prapoczątków artyzmu, czasów kiedy to magia traktowana śmiertelnie poważnie połączyła się z iluzją służącą rozrywce. Być może cała sztuka jest takim „miksem” o czym często zapomina wielu krytyków? Wszystkie realizacje Grzegorza wykorzystują cztery wymiary szukając też piątego, tego wyczuwanego przez nas, ale jeszcze nie do końca rozpoznanego. To co piszę, doświadczamy w starszej interaktywnej instalacji cyfrowo elektronicznej: „ICH DWOJE” gdzie wirtualni ludzie – oczywiście; Joanna i Grzegorz siedzą na realnych krzesłach, a każdy widz znajdujący się w galerii może im towarzyszyć (w czterech wymiarach – oczywiście). Granice zacierają się, ale jedynie - na razie – na ekranie monitora.

Ekspozycję zamykają prace: „Instrument” i „Noc Kairu”. Tytułowy „Instrument” to praca składająca się de facto z dwóch instrumentów. Jeden z nich oparty jest na malarskim obrazie Joanny. Drugi - tworzy widz przy pomocy swego ruchu. Oba instrumenty współbrzmią tylko wtedy, gdy grający uczestnicy słuchają się nawzajem. Wówczas instalacja spełnia swoją rolę i staje się tym co artyści nazwali „Instrumentem dialogu”. Specjalnie skonfigurowane kamery aktywują muzykę adekwatną do obrazu i na odwrót. Następuje wzajemna korelacja i zapętlenie. Dźwięk bez obrazu nie istnieje. Ruch widza warunkuje muzykę, a ta tworzy „obiekt sztuki”. Na osobną uwagę zasługuje praca „Noc Kairu” (to nazwa półszlachetnego kamienia). Instalacja ta zaistniała jak wiele prac Grzegorza, dzięki napisaniu specjalnego programu komputerowego. Jak twierdzi autor: jest wiele języków programowania stworzonych dla artystów, trzeba sobie tylko zadać nieco trudu by je opanować i tworzyć nowe zjawiska medialne. Pomimo, że „Noc Kairu” oglądamy na ogromnym ekranie w wyciemnionej sali radomskiego CSW, nie jest to projekcja wideo. „Noc Kairu” jest mobilną trójwymiarową rzeźbą widzianą przez specjalne okulary.

* * *

Ostatnie wystawy Joanna Krzysztoń i Grzegorz Rogala realizują wspólnie. Wielka prezentacja w radomskiej Elektrowni to niejako podsumowanie ostatnich pięciu lat ich pracy gdy RAZEM tworzą malarsko - filmowe instalacje. W salach radomskiego CSW mamy możność dogłębnego zapoznania się ze starannie dokonanym wyborem prac ich dwojga. Oprócz tych, które powstały dzięki ścisłej kooperacji, są prezentowane te najnowsze  indywidualne zaprojektowane specjalnie dla trzech poziomów budynku. Jeszcze dobitniej niż w realizacjach wcześniejszych (jak: wymieniony „Przeszczep Twarzy”, „Przejście” czy fotografie lentikularne „Przechodnie”) konstytuują one precyzyjnie określoną strukturę, zaprezentowaną w określonym porządku, mogącym pomóc nam (choć być może w ułamku milisekundy) zrozumieć wszechświat.

,,Przegląd instalacji” – wystawa Joanny Krzysztoń i Grzegorza Rogali w CSW „Elektrownia” w Radomiu. https://vimeo.com/157127766

powrót