kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Jeppe Hein – „Idź za mną”, instalacja w parku Royal Fort Gardens przed gmachem uniwersytetu w Bristolu. Fot. Archiwum J. Olka
Jeppe Hein – „Idź za mną”, instalacja w parku Royal Fort Gardens przed gmachem uniwersytetu w Bristolu. Fot. Archiwum J. Olka
Seth Wulsin, z serii „Nieskończoność rani”, 2010. Fot. Archiwum J. Olka
PRZED I ZA LUSTREM

Jerzy Olek

Przedstawiamy tekst naszego niedawno zmarłego kolegi redakcyjnego Jerzego Olka.

Sztuce, by przeżyć, potrzebne są lustra fenickie. Tylko one pozwalają widzieć i równocześnie być widzianym. Dzięki ich odbijająco-przepuszczającej naturze, dzięki temu, że są zarazem szybami, schowane za nimi i mocno oświetlone obiekty mogą przyglądać się sobie, ślepe na to, co znajduje się na zewnątrz. Przez przyciemnioną witrynę mogą być również oglądane przez patrzących, o ile znajdują się oni w mroku. Gdy galeryjno-muzealne światła gasną, a oświetlona zostaje ulica, obiekty zgromadzone na wystawie nareszcie same zaczynają widzieć to, co się dzieje za szklaną ścianą, w tym przechodniów, którzy teraz spostrzegają w odbiciu siebie, nie widząc wnętrza. Pozostając w sarkofagu, zmumifikowane dzieła nie tracą w ten sposób kontaktu z rzeczywistością. Są wprawdzie martwe, ale przynajmniej mogą spojrzeć na życie. Zagadką pozostaje to, jak dokonuje się transformacja zmysłowego odbioru w ideę. Przez szybę?

Zwierciadło po łacinie to speculum. Czyżby miało to oznaczać, że spekulowanie najlepiej spełnia się wtedy, gdy odbijamy się w sobie, zależymy od odbicia dającego nam jedynie przybliżony obraz rzeczy? Gdy zostajemy z marginesem niedopowiedzeń i przestajemy wierzyć w możliwość pełni poznania po uświadomieniu sobie, że widzianej w lustrze rzeczywistości nie da się uchwycić? Gdy przytłacza nas dwoistość niejednoznacznie odczuwana i zaczynamy wątpić, czy realność rzeczywiście jest przed lustrem, bo może właśnie w lustrze? Gdy tracimy nadzieję, że kiedykolwiek będziemy mogli dostrzegać jednocześnie złudzenie i to, co je powoduje? Gdy w końcu pogodzimy się z tym, że żadne ujawnienie nie będzie komplementarne, że zawsze tkwić będziemy po jednej stronie? Gdy ostatecznie zrozumiemy, że nie istnieje zwrotność odbicia, a zatem że lustro nie jest w stanie uczynić z wizerunku faktycznej obecności? Pozostaje pozór. Obcy i potrzebny.

Przejść przez lustro się nie da, ale można pójść za lustro, a tam znowu lustro – uwodzące i kłamliwe, fałszujące perspektywę i zakłócające poznanie, wprowadzające zamieszanie w porozumienie między mną i tym drugim, eliminujące przejrzystość sytuacji, mieszające odrębność i tożsamość, pozornie łączące a faktycznie rozdzielające, sugerujące wzajemność a serwujące wyobcowanie, obiecujące zbliżenie a dające oddalanie, cudowne i koszmarnie nachalne, odbijające realistycznie i odchylające od normy, porządkujące i wprowadzające nieład, przeplatające odbite kąty wizualne aberracjami optycznymi, oferujące idealizację i przymilające się teratologii, rozkołysane pomiędzy rekomendacją rozumu i odpornością złudzeń na falsyfikację, integrujące i perwersyjne, łudzące możliwością stopienia się z odbiciem i dezintegrujące, iluzyjnie rozwierające otchłań i trywialnie płaskie, mamiące równorzędnością i spektakularnie obce.

Jakie zależności łączą jedno z drugim? Co wiąże mnie z nim? Czy obie składowe lustrzanego odbicia spaja reguła izomorficzna? Przyglądam się i zastanawiam, w czym miałaby się objawiać w takim wypadku równokształtność i równopostaciowość? Jeżeli mój niestabilny wizerunek efemerycznie egzystujący w szklanej tafli przedstawia mnie wiernie, to – zgodnie z zasadą pełnej zwrotności – musiałbym być równoprawną kopią tego, który patrzy na mnie z lustra. Ciekaw więc jestem, jak wyglądałbym, gdybym „ja” stanowił „jego” odbicie. Czy jednoznaczne przekształcenie odbicia w model zniewoliłoby mnie, czy tylko mocno ograniczyło moje możliwości działania? Czy zatem ja-wtórny, zapośredniczony przeze mnie-tamtego, byłbym tym samym i takim samym, czy tylko jakimś uproszczonym wtórem?

Uważa się, że nic nie istnieje oddzielnie, że nie ma odrębności i osobności, że wzajemne zależności są nie do wyeliminowania, że rzeczy zależą od innych rzeczy, jak ludzie od siebie. A ludzie od rzeczy? Czy ja w lustrze to obraz-rzecz czy inny-ja? Jeżeli rzecz, to czy jest mi podległa? Co wówczas, kiedy ja pójdę a on-ja zostanie? Oczywiście mogę wrócić i zastać ją-go na swoim miejscu. Nie mogę jednak go-jej zabrać ze sobą, choć jest rzeczą. Więc jaka to jest zależność? Jestem natomiast w stanie przestawić lustro. Położyć je lub odwrócić, ze mną-rzeczą przyciśniętym w nim do ściany. Przynajmniej teraz nie zajmuje przestrzeni. Nawet tego nie udaje.

Dalajlama powiedział: „Świat, którego część stanowimy, nie jest bytem w sobie ani sumą bytów. Jest płynnością. Strumieniem stanów. To nie znaczy, że jest niczym”. A także: „Mówimy, że rzeczy poddane wszelkim wpływom pojawiają się, istnieją i znikają. Nieustannie”. Tak więc zniknąłem, ale odwracalnie. Wystarczy, że ponownie ustawię na swoim miejscu lustro, by znowu w nie wpłynąć i by wrócił przede mnie nie-ja-on: nie-nic, tylko coś niczym ja, zwiewny mój stan chwilowy, niby podobny.

Artluk nr 2/2011

 

Prof. Jerzy Olek urodził się w Sanoku w 1943 roku. Zajmował się fotografią,  sztuką multimedialną i teorią sztuki. Był wykładowcą Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu (Katedra Fotografii, Wydział Komunikacji Multimedialnej) i Gdańsku, a także Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Wrocławskiego. W latach 70. Brał udział w ruchu fotografii ekspansywnej i medialnej, a 80. fotografii elementarnej. W 1977 r. stworzył we Wrocławiu galerię „Foto-Medium-Art”, animował spotkania i akcje „Seminarium Foto-Medium-Art”. Od lat 70. wchodził w skład zespołów redakcyjnych takich czasopism jak „Fotografia”, „European Photography”, „Projekt”, „Art Life” oraz „Arteon”, „Rita Baum”, „Artluk” i „CoCAin. Pomysłodawca i kurator wystaw w Polsce i za granicą. Był autorem książek: „Moja droga do bezwymiaru”, „Umożliwianie niemożliwemu”, „7 od/za/słon iluzji”, „Zobaczyć idealne, czyli bezkresy kresek” oraz „Nie tylko o fotografii”.

Tak pisał o sobie: „zajmuje się przestrzenią wielorako rozumianą i wyobrażaną. Jej subiektywne imaginacje obrazuje rysunkiem, fotografią, lustrzanym odbiciem, graficznym odciskiem, komputerowym drukiem. Tworzy obiekty, rozbudowane struktury wizualne i instalacje. Pozwala objawiać się przypadkowi i wyzwalać naturalnej kreatywności mediów. Sztukę traktuje jako niekończący się proces, inspirowany konglomeratem wcześniejszych zdarzeń, a wyzwalany własnymi, nie do końca spełniającymi się doświadczeniami”.

Zmarł 19 listopada 2022 r. we Wrocławiu

powrót