kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Marian Stępak, „Suchy chleb”, Węgorzewo, sierpień 2009. Fot. archiwum M. Stępaka
Marian Stępak, „Drzewa”, instalacja plenerowa, Fryburg, Szwajcaria, 2009. Fot. archiwum M. Stępaka
KONIEC I POCZĄTEK

Marian Stępak

Do konstruowania swoich obiektów wykorzystuję materiały zużyte, często w bardzo kiepskim stanie. Przede wszystkim są to znoszone ubrania, również stare tkaniny, papiery oraz inne materie. Przez pierwszych kilka lat twórczości była to wyłącznie zużyta odzież napinana na drewniane ramy. Później w zakres moich zainteresowań weszły wyeksploatowane w codziennym bytowaniu obrusy, pościele, koce, ręczniki, a także materiały syntetyczne, głównie folie. Wiele z tych obiektów zakończyło swój żywot w wyniku naturalnego rozkładu. Od samego początku wiedziałem, iż z uwagi na nietrwałość użytych materii część z moich prac narażona jest na ryzyko bardzo krótkiej egzystencji. Z czasem pojawił się pomysł tworzenia dużych obiektów przestrzennych, których podstawowym budulcem stały się zużyte tekstylia. Pod koniec lat osiemdziesiątych pojawiła się pierwsza „Piramida” będąca początkiem cyklu prac pod tym samym tytułem. Cykl ten kontynuowany jest do dzisiaj. Dużą część kolejnych „Piramid” budowałem z setek sztuk odzieży i tkanin, na planie różnych wielkości kwadratów, układanych warstwowo, bez stosowania wewnętrznych stelaży. Z upływem lat obiekty osiągały coraz większe rozmiary z uwagi na coraz zasobniejsze zaplecze materiałowe. „Piramidy” konstruowałem w różnych przestrzeniach galeryjnych na potrzeby aktualnych prezentacji, wobec tego nowo budowane obiekty różniły się swoim wyglądem od wcześniej powstałych nie tylko pod względem kolorystyki poszczególnych warstw tkanin, ale również zewnętrznej struktury. W ten sposób wyodrębnić można pewnego rodzaju proces, który ma wymiar działania efemerycznego. Uzależniony jest on nie tylko od coraz większej ilości gromadzonego budulca. W trakcie tworzenia obiektów wpisywanych w rygory geometrii ważnym czynnikiem jest także trudna do okiełznania miękka struktura płóciennych materii. W związku z powyższym, korzystając z większej swobody konstrukcyjnej dzięki przestronności sali ekspozycyjnej Galerii Wozownia w Toruniu w ubiegłym roku zdecydowałem się na zbudowanie kolejnej „Piramidy” z wypełnionych garderobą i tkaninami plastikowych worków. Tak ukształtowany obiekt stał się zarazem pewnego rodzaju ekranem, na który został wyświetlony spis kolorów i deseni tekstyliów zawartych w przezroczystych opakowaniach. Przy okazji następnej tego typu realizacji, już w innym miejscu, spis będzie zawierał dane nowych elementów składowych konstrukcji.
Analizując bardzo istotny, szczególnie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, ulotny czynnik zawarty w moim procesie twórczym, zacząłem przyglądać się odpadom egzystencji współczesnej cywilizacji „krążącym” w otaczających nas krajobrazach. Zazwyczaj są to „przycupnięte” pod krzewami, drzewami, zabudowaniami lub płotami lub unoszone przez wiatr foliowe jednorazówki na zakupy, strzępy papierów. Bywają także porzucone na drzewach, ławkach i ogrodzeniach rzeczy codziennego użytku, najczęściej ubrania. Zjawiska takie rejestruję fotograficznie, anektując je jako sytuacje zastane. Przemijalność zauważanych elementów w otaczających nas otwartych przestrzeniach charakteryzuje się dwoma podstawowymi cechami zjawiskowości. Pierwsza z nich, podlegająca szybkim zmianom, uzależniona jest, w głównej mierze, od siły wiatru, który przemieszcza lekkie, mobilne obiekty. Natomiast druga nie musi być efektem sił natury, wynika raczej z działania człowieka – dotyczy to głównie obiektów cięższych. Niejednokrotnie, przebywając przez dłuższy okres w tym samym miejscu, przyglądam się zawisłym lub porzuconym ubraniom, a także przenoszonym z miejsca na miejsce  plastikom i papierom. Zwykle tkwią one w tym samym miejscu tylko przez pewien czas. Bywa, iż są to ułamki sekund, sekundy, ale czas ten wydłuża się do minut, godzin, dni, tygodni. Wówczas anektowane przeze mnie, z fragmentami pejzaży, zastygłe w bezruchu lub trzepoczące na wietrze formy znajdują w mojej świadomości nową wartość, zupełnie inną od tej, którą odruchowo skłonni jesteśmy im przypisywać. Być może tylko dla mnie wycinki krajobrazu z owymi obiektami wpisują się w nietypową przestrzeń ekspozycyjną. Fragmenty efektów takowych obserwacji i ich fotograficznych rejestracji zaprezentowałem po raz pierwszy w 2008 roku na wystawie w toruńskiej Wozowni. Następną część dokumentacji tego typu efemerycznych zjawisk pokazałem pod koniec tego samego roku w bydgoskiej Galerii Autorskiej. Zwieńczeniem moich dotychczasowych poszukiwań na tym polu stała się tegoroczna wystawa w Atelier Fibourg-Nord w Szwajcarii. Uzupełnieniem ekspozycji była plenerowa instalacja zaaranżowana na drzewach rosnących nieopodal galerii. Na wybranych pniach umieściłem kilkanaście fotografii – obręczy, horyzontalnie ujętych fragmentów toruńskich drzew. Dzięki takiemu zabiegowi, pewnego rodzaju identyfikatory z toruńskiego drzewostanu miały w trakcie kilkugodzinnego działania nawiązać bliski kontakt ze swoimi dalekimi żywymi kuzynami z Fryburga. Dopełnieniem projektu stało się odtworzenie śpiewu ptaków nagranego w Toruniu podczas fotografowania pni drzew.
Przez cały okres swojej twórczości używałem wyeksploatowanych materii. Interesuję się tym, co zakończyło żywot w swojej pierwotnej funkcji. Moim zamierzeniem jest przywracanie do życia, nadawanie nowych jakości i znaczeń. Także efemerycznym obiektom, które krążą lub pojawiają się gdzieś w krajobrazach, świadkom codziennej egzystencji współczesnego człowieka.
Artluk 4/2009

powrót