kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Piotr Dumała, „Las”, kadr z filmu. Fot. Materiały prasowe festiwalu Animator, Poznań 2011
Piotr Dumała, „Franz Kafka, ”, kadr z filmu. Fot. Materiały prasowe festiwalu Animator Poznań 2011
Piotr Dumała, „Zbrodnia i Kara”, kadr z filmu, 2000. Fot. Materiały prasowe festiwalu Animator Poznań 2011
OSWAJANIE NIEWIDZIALNEGO

Z Piotrem Dumałą rozmawia Jacek Kasprzycki

Piotr Dumała. Wybitny polski twórca filmu animowanego. Reżyser, scenarzysta i autor oprawy plastycznej filmów animowanych, a także pisarz, ilustrator, rysownik i scenograf. Przez wiele lat związany ze studiem filmowym Se-Ma-For w Łodzi i Studiem Miniatur Filmowych w Warszawie. W swoich autorskich filmach stosuje nowatorskie techniki animacji. Techniką „gipsową” stworzył m. in.: „Latające włosy” (1984), „Łagodną” (1985), „Wolność Nogi” (1988). Zrealizowany w 1987 r. „Obraz Ściany” uznawany jest za jeden z najważniejszych filmów powstałych w Se-Ma-Forze. Ogromny sukces przyniosły mu takie również takie filmy, jak: „Czarny Kapturek” (1983), „Nerwowe życie Kosmosu” (1986) czy Zbrodnia i Kara (2000). Artysta jest także autorem zbioru opowiadań pt. „Gra w żyletki” (2000), drukowanych na łamach miesięcznika „Kino”, a także esejów, recenzji filmowych i powieści ukazującej się w odcinkach pt. „Ederly”.

Piotr Dumała był przewodniczącym Jury tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych „Animator” 2011 w Poznaniu.

Jacek Kasprzycki: Jak oceniasz poznański festiwal „Animator” po czterech edycjach?

Piotr Dumała: Widziałem tylko tę jedną. Mam wrażenie, że to festiwal z ambicjami poważnej imprezy i jeszcze szuka swojego kształtu. Jego główną siłą są imprezy towarzyszące – koncerty, performance. Ten festiwal ukazuje animację jako część większej całości, nie stawia wyraźnych granic, lecz zwiastuje przenikanie się rożnych sztuk: muzyki, plastyki, teatru i filmu.

Jacek Kasprzycki.: Jak oceniasz nagrodzone i startujące w konkursie filmy?

Piotr Dumała.: Tegoroczna edycja nie przyniosła wielkich odkryć. Złotego Pegaza dostał bezkonkurencyjny film „Gniewny człowiek“ w reżyserii Anity Killi z Norwegii.

Jacek Kasprzycki.: Polska animacja według mnie ma się o wiele lepiej niż polska aktorska fabuła. Po pewnej zapaści i spowolnieniu lat 90. pojawiło się wiele ciekawych zjawisk. Jak to oceniasz?

Piotr Dumała.: Tak, jest kilka ciekawych osób robiących filmy na poziomie. Ale zmienił się świat i my też. Nie ma nazwisk, są pojedyncze filmy. Jest technologia, która upodabnia filmy do siebie.

Jacek Kasprzycki.: Co wartościowego zaproponowała animacja cyfrowa? Jak jest Twój do niej stosunek?

Piotr Dumała.: Dla mnie to bardziej dziedzina efektów specjalnych. Cyfra przydaje się do efektów w fabułach, nie stworzyła jak dotąd własnego języka artystycznego. Rozpina się pomiędzy imitacją – rzeczywistości, lalki, rysunku itp. – a abstrakcją. Przyznam, że abstrakcja wydaje mi się o wiele ciekawsza niż realizm w wydaniu cyfrowym. Bo to bliskie matematyce, geometrii.

Jacek Kasprzycki.: Czy już okrzepła ona na tyle, że można mówić o „sztuce animacji cyfrowej”?

Piotr Dumała.: Jest wielka ilość takich utworów, ale moim zdaniem etap eksperymentu nie zamienił się w dojrzałą twórczość, na pewno ma to działanie ożywcze dla filmu, niepokoi tylko łatwość działania i łatwość nazywania efektów twórczością.

Jacek Kasprzycki.: Czy nie uważasz, że najciekawsze obecnie w animacji to połączenie klasycznych metod warsztatu z komputerowym wspomaganiem? Co o tym sądzisz?

Piotr Dumała.: Widziałem niedawno album „Jan Fabre au Louvre” – to przykład genialnego zderzenia klasyki i nowoczesności. Chciałbym znaleźć takie doskonale połączenie w filmie. Moim zdaniem to ogromnie inspirujące. Nie uważam, że komputer to synonim nowoczesności. Jest raczej symbolem konieczności. Oczywiście posiada też zdolności kreacyjne we właściwych rękach, ale głównie liczy się świeżość myślenia, a nie narzędzi.

Jacek Kasprzycki.: Twoja twórczość to jakby dwa odległe, a zarazem uzupełniające się bieguny. Z jednej strony śmieszne historyjki, z drugiej poważne tematy – czyli Kafka, Dostojewski, problem śmierci i samotności. Co jest Ci bardziej bliskie?

Piotr Dumała.: Bieguny w mojej twórczości to opowieść o tym samym. Życie ma współistniejące aspekty komiczne i tragiczne. Wrażenie biegunowości wynika – jak myślę – z odmienności technik. 

Jacek Kasprzycki.: W „Lesie” główny bohater przypomina autora filmu – czyli Ciebie. Rozumiem, że to zabieg w pełni świadomy. Powiedziałeś kiedyś, że twórcy animacji są niejako bohaterami swych filmów. Czy podtrzymujesz tą opinię?

Piotr Dumała.: Tak, w animacji twórca jest wszystkim, co widać na ekranie. W fabule jest inaczej i przyznam, że to dla mnie pewna ulga. Jako animator mam oczywiście pewne nawyki, które przenikają do fabuły. Fajnie jest jednak starać się trochę zdystansować. I tak nie grozi mi, bym został twórcą komercyjnym.

Jacek Kasprzycki.: W „Lesie” udało Ci się doskonale przenieść do filmu aktorskiego zarówno sposób opowiadania, jak i stylistykę plastyki Twoich wcześniejszych filmów animowanych. Braciom Quay w Institute Benjamenta udał się podobny zamysł. Niemniej nie wszyscy twórcy animacji w aktorskiej konwencji byli tak konsekwentni. Czy „Las” był wydarzeniem incydentalnym, czy zamierzasz dalej realizować filmy aktorskie?

Piotr Dumała.: Szykuję następny film fabularny i raczej chcę nawiązywać do twórczości dawnych reżyserów fabuły, takich jak Murnau, Dreyer czy Bresson, niż własnej twórczości animowanej.

Jacek Kasprzycki.: W czym animacja przewyższa plan aktorski, a w czym plan aktorski góruje nad animacją? Jak jest Twój pogląd na to zagadnienie?

Piotr Dumała.: Animacja to twórczość samotnicza, jak poezja czy malarstwo. Fabuła jest dziełem zbiorowym i ma przez to inną energię. Środki wyrazu oczywiście też zasadniczo inne, ale to już szeroki temat.

Jacek Kasprzycki.: Konsekwentnie unikasz barwy – tak w filmie aktorskim, jak i w filmie animowanym. W „Zbrodni i Karze” pojawia się jednak subtelny kolor. Dlaczego tak unikasz wielobarwności?

Piotr Dumała: Czuję światło i cień lepiej niż kolor. Ale także kolor jest funkcją światła. Myślę, że do koloru trzeba dorosnąć, by wykorzystywać go świadomie. Nie chodzi o podobieństwo do rzeczywistości. Wręcz przeciwnie. Czerń i biel jest samoistnym odrealnieniem.

Jacek Kasprzycki.: Dlaczego zmieniłeś zakończenie „Zbrodni i Kary”, odchodząc od wizji „pokuty i odkupienia” Dostojewskiego? Twoje zakończenie jest bardziej pesymistyczne. Dlaczego?

Piotr Dumała.: To już dla mnie stary temat. Miałem rożne pomysły na zakończenie. Np. Raskolnikow miał założyć z Sonią Świętą Rodzinę. Zwyciężyła opcja spalenia się w poczuciu winy. To Swidrygajłow spłonął, czyli zabił się, zamiast Raskolnikowa. Rok temu zburzyłem ten film i zrobiłem jego nową wersją montażową do muzyki Szostakowicza. Dało mi to dużą ulgę, a filmowi ekspresję i tajemniczość, jakich nie miał. Ta wersja pozostaje wszak prywatnym ćwiczeniem warsztatowym.

Jacek Kasprzycki.: Definicja filmu animowanego zmienia się na naszych oczach. Także definicja filmu jako medium. Jak sądzisz, co na początku wieku XXI decyduje o specyfice autorskiego filmu animowanego?

Piotr Dumała.: Moim zdaniem nie ma specyfiki, lecz zagubienie – w tematach i technologiach. Animacja może stanie się znowu twórczością, może  przeniesie się do galerii. Wydaje się, że festiwale trącą swoją rolę jako przeglądy artystycznej animacji.

Jacek Kasprzycki.: Czym jest dla Ciebie sztuka? Działalność artystyczna?

Piotr Dumała.: To zawód jak każdy inny. Można być słabym, dobrym i wybitnym. Doskonalić się w tym fachu. Ale istotą sztuki jest oswajanie niewidzialnego, to coś bliskiego religii. Dlatego wierzę, że sztuka nie zginie, choć wydaje się, że zeszła na dalszy plan wobec konsumpcyjności i kryzysów finansowych świata.

Jacek Kasprzycki.: Czy wobec innych poglądów na sztukę, w tym sztukę animacji, jesteś tolerancyjny?

Piotr Dumała.: Jestem tolerancyjny wobec wszelkiej twórczości, ale nie wobec oszustw.

Jacek Kasprzycki.: Czego w filmie nie lubisz, czego nie akceptujesz? Co Ciebie, jak to mówią, „odrzuca” i drażni?

Piotr Dumała.: Właśnie kłamstwo i pompowanie własnego „ego”.

Artluk nr 1-2/2012

powrót