kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Bartosz Kokosiński, wystawa. Fot. Archiwum B. Kokosińskiego
Bartosz Kokosiński, „Pożeracz”. Fot. Archiwum B. Kokosińskiego
Bartosz Kokosiński, „Obraz pożerający narzędzia rekreacji”. Fot. Archiwum B. Kokosińskiego
W OPARACH REKREACJI

Dawid Marszewski

Pierwsze dni tegorocznego czerwca zapowiadają gorące i piękne lato. Od razu zauważalna jest zmiana garderoby na lżejsze ubrania, otwarte nowe lodziarnie i pokutujący na półkach sklepowych ekwipunek grillowy. W Poznaniu od kilku miesięcy prowadzone są działania, mające na celu ożywienie terenów nadwarciańskich, toteż przejeżdżając mostem nad rzeką, nie dziwi już widok ogromnej ilości „poznańskiej wiary”, relaksującej się na trawie. Podobne ożywienie panuje na terenach działkowych. Prace ogrodowe, sport, śmiech dzieci i zapach grilla - to nieodłączne elementy rozpoczętego właśnie sezonu rekreacyjnego.

Nad Jeziorem Strzeszyńskim, pierwszego czerwca, sezon letni otworzyła wystawa Bartosza Kokosińskiego „Opary” w Galerii ABC, mieszczącej się na terenie ośrodka wypoczynkowego pod Poznaniem. Kokosiński jest obecnie jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystów młodego pokolenia, głównie dzięki rozpoczętemu w 2010 roku cyklowi „Obrazy pożerające rzeczywistość”, w którym rozmywa granice między tradycyjnie pojętym malarstwem a obiektem / rzeźbą.

Artysta na zaproszenie Galerii, w ramach projektu Visual Park, rozpoczętego w 2011 roku i gromadzącego prace zaproszonych artystów w przestrzeni ośrodka, wykonał pracę, która od tego momentu na stałe wpisze się w strzeszyński krajobraz. Kokosiński, wspierany przez ekipę techniczną, przez kilka tygodni spawał i montował „Obraz pożerający narzędzia rekreacji”. Oprócz wejścia w dialog z kontekstem miejsca, na które jednoznacznie wskazuje tytuł obiektu, można zakładać, że zbudowany jest on z materiałów znalezionych w tej przestrzeni. Stare, peerelowskie rowery, parasole, łódki, wędki, zabawki, elementy ekwipunku ogrodowego, wszystko to, czego człowiek używa, aby umilić sobie czas spędzony z dala od wielkomiejskiego hałasu, zostaje zgromadzone w jednym miejscu i przykryte przez płótno malarskie.

Poprzez akumulację, odwołując się do działań Armana, Bartosz Kokosiński tworzy masę, z której trudno jest wyodrębnić poszczególne elementy. Owa profuzja jest już nową jakością; zrewitalizowane przedmioty przyjęły formę futurystycznej machiny, budzącej niepokój i grozę, stawiającej pytanie o sens nadprodukcji i jej efekty uboczne. Twórca ożywia w swoim obrazie/obiekcie zużyte elementy, służące odnowie życia (słowo rekreacja, wywodzi się od łacińskiego recreo, oznaczającego odnowienie, ożywienie). Narzędzia, jak nazywa te elementy autor, w tym momencie przeradzają się z przedmiotów użytkowych, znalezionych w piwnicach ogródków działkowych, w symbole perwersyjnego dbania o własne samopoczucie. Owe archiwa samospełnienia, poprzez włączenie ich w przestrzeń obrazu, wymykają się łatwemu definiowaniu. Mitologizują nasze pragnienie relaksu, ciszy, odpoczynku. Kokosiński zastanawia się w tekście towarzyszącym wystawie „czy sprzęt do rekreacji nie stał się fetyszem i narzędziem presji wywieranym przez modę, trend, kult ciała, młodość, wiecznego wellness i fitness?”

Pomimo jednak tych antropologicznych i socjologicznych sensów, Kokosińskiemu chodziło i nadal chodzi o malarstwo; w końcu praca w Visual Park wpisuje się w cykl obrazów pożerających rzeczywistość. Ośrodek wypoczynkowy w Strzeszynie staje się kolejnym rezerwuarem, w którym Kokosiński poszukuje tradycyjnych motywów malarskich. Zabawy, wydarzenia towarzyskie na łonie natury to typowe tematy rokoka. Popularne wówczas fête galante - czyli uciechy i przyjemności dworskiej świty z dala od miasta i pałacu; i fête champêtre - prezentujące formy rozrywki społeczności wiejskiej – znajdują odzwierciedlenie w „Obrazie pożerającym narzędzia rekreacji”. Przywołać można choćby „Huśtawkę” Jean-Honoré Fragonarda, uprawę ogrodu z „Ziemi” Nicolasa Lancreta, siedzących na ławce w parku „Państwo Andrews” Thomasa Gainsborough czy „Piknik w ogrodach Albaro” Alessandro Magnasco. Ale to także mocno zakorzeniony w malarstwie romantyzmu i młodej polski motyw uprawy ziemi i łowów jak u Leona Wyczółkowskiego czy Stanisława Wyspiańskiego, czy wreszcie wypoczynek „W altanie” Aleksandra Gierymskiego.

Ponadto, Bartosz Kokosiński zaaranżował wystawę „Opary” we wnętrzu galerii. Panuje na niej poukładany chaos. Na kilku ścianach pojedyncze obrazy (z wyciekającą różową substancją, lśniące brązami i czerniami powierzchnie płócien, czy czarne obrazy, które w odróżnieniu od prac obiektowych, respektują paradygmat modernistyczny Clementa Greenberga – idąc za definicją teoretyka, Kokosiński ujawnia bowiem materialność farby, akcentuje płaskość obrazu i zachowuje czystość gatunku. Natomiast na jednej ze ścian, zgromadził on, wydawać by się mogło przypadkowo zestawione elementy własnej rzeczywistości. Owa mozaika tworzy punkty odniesienia, między którymi widz może się swobodnie poruszać, budując sensy i narracje. To zdarzenie przywodzi na myśl działania Mark Lombardiego, który całe swoje życie poświęcił na rysowaniu zależności między ważnymi osobami na świecie. Kokosiński daje nam dostęp do swojego świata.

Odnoszę wrażenie, że tym razem obserwuję narzędzia jego rekreacji. Obok obrazu pożerającego motyw batalistyczny, znajdują się szkice do obrazów, fotografie; płótna wygięte przez warunki atmosferyczne – sąsiadują z wymyślnie zdekonstruowanymi formatami i surrealistycznymi obiektami. Starsze prace z nowszymi, obrazy z reprodukcjami. To balansowanie wydaje się być kluczowe w twórczości Kokosińskiego. Jego dotychczasowe prace operowały brakiem, niedopowiedzeniem, widzialnym i niewidzialnym w inny sposób, w obrębie jednego obiektu. Tym razem rozszerza on swoją strategię na kompozycję przestrzenną, ujawniając nam swoją rzeczywistość.

Centrum świata Kokosińskiego jest jego pracownia – tam pracuję, odpoczywam, toczę bitwy i czynię z obrazów  narzędzia swojej rekreacji – zdaje się mówić artysta. Nie czuć w tym wyznaniu, niezdrowego ekshibicjonizmu ani nadmiernej hermetyczności. Jego świat jest tak chłonny i otwarty, że oparta o ścianę laska jednego z gości wernisażu, zdaje się być częścią ekspozycji. Rzeczywistość, nad którą pochyla się Bartosz, to nie tylko ta z podręczników historii sztuki, ale ta, w której żyją widzowie jego prac – pracują, odpoczywają, toczą bitwy i wdychają opary rekreacji.                                              

powrót