kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Piotr Bosacki, „Drakula”, film animowany, 10 min., 2011. Fot. Materiały prasowe CSW w Warszawie
PIOTR BOSACKI ZAŁATWIA SWOJE SPRAWY

Jadwiga Skryba

W warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski otwarto najobszerniejszą wystawę w dotychczasowej karierze Piotra Bosackiego – artysty, który ma opinię jednego z najbardziej twórczych osobowości pokolenia trzydziestolatków. Ekspozycja pod znamiennym tytułem „Sprawa jest w załatwianiu”  ukazuje prace premierowe i te stworzone w ostatnich latach. Bosacki uważny jest niemal - przez przyjazne mu środowisko - za człowieka renesansu. Muzykuje, komponuje, tworzy własne instrumenty i machiny do tworzenia krótkich filmów animowanych, filozofuje na temat rzeczy wielkich i małych, bada rzeczywistość środkami arte povera posiłkując się też najnowszymi technologiami, ale w niewielkim zakresie. Jest wobec nich nieufny jak pokolenie artystów urodzonych pod koniec PRL-u. Nie krytykuje, nie angażuje się w doraźną politykę społeczną, raczej koncentruje się na doświadczeniu swojego skromnego bytowania i spokojnie i sceptycznie bada, a raczej opisuje „istotę rzeczy”. Kurator Stach Szabłowski entuzjastycznie stwierdza, iż: „W sztuce Bosackiego praktyka artystyczna jest w znacznym stopniu tożsama z uprawianiem filozofii. Artysta (...) kiedy wchodzi w rozważania na wysokim poziomie abstrakcji i dotyka najsubtelniejszych zagadnień duchowych, czyni to nie opuszczając terytorium codzienności, z życia wziętej anegdoty i języka potoczonego”. Na wystawie „Sprawa jest w załatwianiu” Bosacki komentujący z reguły obficie swe filmy animowane oraz sfilmowane performansy - odczyty - milczy. Dominuje w Centrum zrealizowany w 2014 cykl „Die Kunst der Animation”. Bosacki w ramach tego projektu uruchamia skonstruowane przez siebie machiny artystyczne, ale potem pozostawia je same sobie. Ich proces jest niekontrolowany i samoistny. Może to lepiej – artysta dojrzewa, gdyż te opowiadania o swych zębach czy dziecięcym języku w czasie spacerów były czasem wdzięczne, ale w większości auto tematycznie nudnawe. W dziedzinie filmu, szczególnie animowanego konstruowanie własnych machin to nie pierwszyzna, wiele tego typu pomysłów powstawało na rożnych wydziałach animacji tak w Polsce jak i na świecie w ramach szkolnych eksperymentów, podobne tematy realizowali artyści z kręgu awangardy nowojorskiej lat 40. i 50., a także słynny Len Lye. U Bosackiego natomiast autotematyzm to nie eksperyment, a pewna metoda, jak stwierdza kurator – badawcza. Jak swego czasu u Antoniszczaka (przypominam mało zorientowanym: Julian Antonisz, właśc. Julian Józef Antoniszczak – ur.1941 w Nowym Sączu, zm. 31 stycznia 1987 w Lubniu - polski artysta plastyk, scenarzysta i twórca eksperymentalnych filmów animowanych, kompozytor i wynalazca). Inne czasy inny dowcip, innego typu ironia, ale mam wrażenie, iż coś łączy te osobowości twórcze. Ten ironiczno - sceptyczny autotematyzm jako specyficzny nurt to zresztą nic nowego – pojawił się tak w czasie „ucieczki w prywatność” polskiej sztuki w latach 70 (głównie w lingwistycznej poezji, w oryginalnie polskiej odmianie sztuki pojęciowej) jak i w całej sztuce stanu wojennego do czasu ekspansji transawangardy (w polskim wydaniu nawet wtedy dominował). Zmieniły się jedynie technologie. Kiedyś był to ołówek maszyna do pisania (i ewentualnie aparat fotograficzny), teraz jest to łatwo dostępny cyfrowy zapis  obrazu i dźwięku. Realizacje artysty jednakże ukazują świadomość kontynuacji tych nurtów, już w innej epoce, high-tech i łatwego dostępu do wielu – wtedy nieosiągalnych materiałów. To też twórczość niepozbawiona swoistego wdzięku, i niejako okazująca alternatywę dla polskiej sztuki lat po roku 2010, zdominowanej przez kalki genderowe, kalki swoistej post modernistycznie rozumianej krytyki społecznej, albo na roztrząsaniu problemów formalnych. Może artysta powinien opowiadać o swoich bardzo osobistych doświadczeniach, nie być jedynie słabo słyszalnym głosem sumienia społeczeństwa, albo wręcz świadkiem historii? Może powinien skoncentrować się także na sobie? Taka odskocznia na pewno jest niezbędna.

powrót