kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Piotr Uklański, „Bez tytułu (Solidarność)”. Fot. Materiały prasowe MMoA
Piotr Uklański, „Żółty księżyc”. Fot. Materiały prasowe MMoA
WIĘCEJ JUŻ NIE MOŻNA
PIOTR UKLAŃSKI W METROPOLITAN MUSEUM OF ART

Dioni Hamilton

Warhol i popartyści pierwsi zaczęli dosłowny i nieukrywany flirt z popkulturą. Warhol nawet stał się jej częścią, a Jeff Koons produktem. Najstarsza wielka amerykańska galeria, zwana Met, w której wystawiali tak obecnie szacowni artyści jak; Goldsworthy, Serra, Abakanowicz, Graham, Guo-Qiang czy Struth postanowiła pokazać twórczość, dla jednych; ikonicznego, dla drugich kontrowersyjnego i żonglującego wytartymi kalkami kulturowymi, a dla mnie „nierównego” i eklektycznego artysty mieszkającego w USA, a zaczynającego karierę w Polsce: Piotra Uklańskiego. Dla mnie cała jego twórczość to powtórka z rozrywki w historii sztuk wszelakich.

Artysta robi idealny pod każdym względem artworld traktując świat jak multimedialny baner w formie tapety, złożony w milionów ikon, tak samo istotnych i tak samo pozornie czytelnych. Porównanie do Warhola nie jest przypadkiem. Uklański pochodzi z Europy wschodniej o powikłanej w stosunku do USA historii (gdyby w Stanach zrobił prace „Klaniści” i popularne hollywoodzkie gwiazdy sfotografowałby w białych kapturach, nie byłoby tam żadnego szumu), posługuje się mediami jak wymienianiem rękawiczek co jest znamienne dla większości artworldsowych lemingów, swe prace tworzy z elementów gotowych posługując się obiegową ikonografią i krytykując – popkulturę – dzięki niej się lansuje. Podobnie jak Warhol zrealizował western, z założenia kiczowaty i nieporadny, będący ironiczną apoteozą nieśmiertelności konwencji. Nie jest mistrzem w żadnym medium, ale miesza je razem.  Jest mistrzem lansu. Nie jest – jak chcieliby nasi apologeci sztuki krytycznej – żadnym artystą zaangażowanym, a zarazem wzbudza skandale – nie tak wielkie – aby obrazić możnych tego świata, najwyżej kilku purytan w USA i naszego Daniela Olbrychskiego (co może zresztą być ustawką i swoiście zaplanowana grą). Jest klasycznie „antyestetyczny”, zarazem bardzo formalizując swe prace. Jak prezentują się jego, głównie: monumentalne fotogramy i obiekty we wnętrzach szacownej amerykańskiej instytucji sztuki?

Wystawa Uklańskiego składa się z trzech części pod wspólnym tytułem "Fatal attraction" ("Fatalne zauroczenie"). W holu głównym umieszczono baner „Bez tytułu (Solidarność)” na tle neoklasycznych wnętrz Mety. Wiszący 7 metrów nad podłogą traci nieco swe polskie konteksty – stając się ornamentem, także pracą edukacyjną dla Amerykanów i turystów z całego świata, przypominając im nieco już zapomniany symbol polskiej rewolucji bez rewolucji. Rozchodzący się tłum na fotografii jest dwuznaczny i koresponduje sprytnie z widokiem widzów na dole.

Przypomina też o niejakim Antonim Janiszewskim, twórcy najbardziej rozpoznawalnego symbolu – loga polskiej współczesności. Przypomnę: po strajku pozostał rozpoznawany na całym świecie znak „Solidarności”. W pierwszych dniach strajku Janiszewski czerwoną farbą namalował napis z motywem flagi polskiej. Z pozoru niezgrabna plama, jak pośpiesznie malowane hasło na murze, była tak charakterystyczna, że natychmiast stała się znakiem związku. Nikt tego nie zatwierdzał, wystarczyły na pierwszych wydrukowanych plakatach podpisy autora i Lecha Wałęsy. W roku 2007 Uklański w Stoczni Gdańskiej ułożył z polskich żołnierzy to logo. Na nabrzeżu stoczni ustawiono, na wcześniej naszkicowanym na betonie napisie, ponad trzy tysiące osób ubranych w czerwone i białe bluzy z długimi rękawami. Uklański przyznaje, że nie jest to jego osobisty hołd dla "Solidarności", a próba przetestowania, co kryje się jeszcze w tym pustym, jego zdaniem, i wypranym ze znaczeń znaku. Czy rzeczywiście tak całkowicie pustym i wypranym? To cały Uklański - chętnie sięgający po symbole z narodowej ikonosfery – ukazujący też na łamach miesięcznika "Artforum" goły tyłek kuratorki z Centrum Pompidou w Paryżu ("GingerAss") – prywatnie żony Alison Gingeras, i gotów zapłacić za ten starannie zaplanowany eksces kilka tysięcy dolarów. Janiszewski zrobił logo S. za friko – podobnie jak Alberto Korda portret Che Guevary w roku 1960. Praca „Naziści” - wyprodukowana w edycji 10 zestawów - została w roku 2006 sprzedana na londyńskiej aukcji w Phillips de Pury & Company za 568 tysięcy funtów będąc przez pewien czas najdroższą pracą polskiego artysty współczesnego. Rekord ten został pobity dopiero w 2010 roku, gdy trzy obrazy Romana Opałki sprzedano na aukcji za ponad 713 tysięcy funtów. W pierwszej z dwóch specjalnie wydzielonych dla Uklańskiego sal muzealnych pokazywany jest zestaw prac, głównie fotografii z kolekcji Met, wybranych przez artystę według własnego klucza łączenia zwiąku Erosa z Thanatosem, we współpracy z kuratorem z Działu Fotografii - Dougiem Eklundem. W drugiej sali artysta prezentuje wybór własnych prac z lat 1997-2013, w przeważającej większości również fotogramów, ukazanych w porządku chronologicznym. „Fatalne zauroczenie” w tytule wystawy nawiązuje do amerykańskiego thrillera filmowego z 1987 roku w reżyserii Adriana Lyne'a. Film opowiada o żonatym mężczyźnie oraz jego weekendowym romansie z femme fatale, która odmawia zakończenia związku i zamienia życie mężczyzny w koszmar. W rolach głównych wystąpili w nim Michael Douglas, Glenn Close i Anne Archer. Film nominowany był w 6 kategoriach do Oskara, nagrody z jednej strony branżowej, prestiżowej i głośnej, z drugiej strony nie promującej żadnych istotnych wartości.

„Szukam symboli, które wydają się wyprane ze znaczenia, jakby wisiały w próżni", powiedział Piotr Uklański w wywiadzie udzielonym publikującej artykuły o sztuce w Gazecie Wyborczej, Polityce i Magazynie Sztuki Dorocie Jareckiej w 2007 roku, przy okazji powstawania baneru „Bez tytułu (Solidarność)”. Malkontentom w Polsce należy się lekcja: kto przypuszczałby, że polski artysta reprezentowany przez renomowaną galerię Gagosian trafi do najstarszego przybytku muzealnego w Nowym Jorku i stanie się wzorowym artworldserem? Więcej już nie można.

powrót