kontakt o nas intro kronika makulatura archiwalia filmy

Maciej-Durski. Fot. archiwum autora
Maciej-Durski „Pozwól” olej, 2017. Fot. archiwum autora
Maciej-Durski, „Strega”, rzeźba, Fot. archiwum autora
NIEPOKORNY EKSPERYMENTATOR

Magdalena Zięba

Jego malarstwo to wynik nieustannego zmierzania się z materią - niezwykle mocne w wyrazie i wyraziste formalnie. Maciej Durski nie boi się traktować podobrazia i farb tak, jak czasami rzeźbiarze traktują kawałek kamienia - pracuje z barwami i formami, wydobywając z nich to, co ukrywa się w ich „wnętrznościach”.

Maciej Durski, artysta chory na malowanie, mieszkający i pracujący w Norwegii, to indywidualista, w którego obrazach odnajdziemy zarówno surową, architektoniczną abstrakcję, jak i pełną ekspresyjnej radości dekoracyjność. Obrazy wychodzące spod jego rąk to duże formaty wypełnione przede wszystkim mnogością interesujących zestawień kolorystycznych. To kolory są właśnie tym elementem prac Durskiego, na które widz najpierw zwraca uwagę. To one doprowadzają do odkrycia ogólnych zarysów abstrakcyjnych form, które z kolei prowadzą oko ku detalom nadającym tym obrazom szkatułkowego charakteru. Wydaje się, że za każdym razem, kiedy spojrzymy na jeden z obrazów Durskiego, zobaczymy coś innego lub dostrzeżemy to, czego wcześniej nie byliśmy świadomi.

Swoją przygodę z malarstwem Maciej Durski rozpoczął w latach 90., kiedy po dwóch oblanych egzaminach na poznańską ASP wyjechał na włoską wyspę Capri. Niezwykłe światło i architektura zainspirowały go do dalszego rozwijania swojej pasji. Mimo że w kolejnych latach imał się różnych, czasem naprawdę zaskakujących prac, zawsze pozostawał wierny malarstwu. Pod tym względem można chyba pokusić się o stwierdzenie, że to niepoprawny wagabunda i romantyk, artysta z prawdziwego zdarzenia, a jednocześnie wyjęty jakby z innej rzeczywistości, który w życiu nie idzie na kompromisy, a na polu sztuki niepokornie eksperymentuje z medium.

Być może sekret jego twórczości tkwi w technice, jaką wypracował - a którą można by porównać do kolażowych metod twórców, takich jak choćby słynny Willem de Kooning. Chodzi o takie traktowanie obrazu, jakby nigdy nie był on skończonym dziełem, ale nieustannie znajdował się w procesie. Nawet obraz już raz wystawiony w galerii może przestać istnieć w wyniku interwencji twórcy i stać się tym samym nowym dziełem, pod którego wierzchnią warstwą farby wprawne oko dostrzeże tło skonstruowane z poprzedniej kompozycji. Można zatem powiedzieć, że Durski nie maluje, ale rzeźbi swoje obrazy: w plamach kolorów odnajduje formy, które kształtuje szpachlą, zakrywa, a następnie odsłania poszczególne warstwy, czeka aż obraz dojrzeje i wówczas wydobywa z niego kolejne formy.

Dynamiczne, ekspresyjne, rozedrgane - malarstwo Durskiego trudno przypisać do jednej kategorii stylistycznej. Z jednej strony, sposobem wykonania zbliżone jest do action painting, nastawionego na spontaniczny gest twórcy, z drugiej zaś swoją formą przypomina kolaż, asamblaż, choć wszystkie jego elementy są przecież namalowane. Geometryczne formy i stosowane przez artystę mocne, czasami nawet fluorescencyjne kolory, niektórym skojarzą się z graffiti - bezkompromisową sztuką ulicy, która nie uznaje półśrodków. Mnogość detali sprawia jednak, że płótna Durskiego, obok elementu buntowniczego, mają w sobie pewną pociągającą szczyptę dekoracyjności. Sam artysta przyznaje, że obok artystów, takich jak Anish Kapoor, inspiruje go również moda.

Motywy te widać zwłaszcza w jednym z najnowszych cykli obrazów, w których z nagromadzenia abstrakcyjnych form wyłaniają się oniryczne twarze i ciała kobiet. Jedno z takich przedstawień powstało jako spontaniczna reakcja na kolekcję Alexandra McQueena, „Róg obfitości”. Choć same obrazy w niczym nie przypominają żurnalowych rysunków projektantów, to z całą pewnością mogłyby zaistnieć jako ekstrawaganckie tkaniny awangardowych ubrań - właśnie takich, jakie projektował słynny brytyjski projektant. Niektórzy odbiorcy malarstwa Durskiego docenią jego nowoczesną ornamentykę, inni zaś odnajdują przyjemność w odkrywaniu znaczeń kryjących się za sugestywnymi tytułami obrazów, takimi jak chociażby „Psylocybina” (czyżby inspiracja Witkacym?), „Podaj hasło” czy „Strega”.

Psychodeliczne wizje Durski łączy ze zmultiplikowanymi formami geometrycznymi - jego kompozycje są szalone, nieokiełznane, bliskie kierunkowi informel rozwijającemu się w Europie połowy minionego stulecia wraz z amerykańskim, wspomnianym wyżej, abstrakcyjnym ekspresjonizmem. Podobnie jak Jackson Pollock czy Jean Fautrier, Maciej Durski odrzuca konwenanse i tradycyjne konwencje artystyczne na rzecz twórczego ducha i eksperymentu z medium. Ktoś mógłby powiedzieć, że dzisiaj to już przeżytek - i co z tego, skoro Durski to artysta nieczuły na obowiązujące trendy, podążający własną, daleką od głównych dróg, ścieżką artystyczną.

powrót